Byłomegatotalniekurwazajebiściewyjebaniewkosmos!
Panic!, Panic!
Poland, Poland!
W sobotę na godzinę dziewiątą stawiłam się u Ady. Miałyśmy jeszcze trochę czasu, więc żebym nie wyszła na totalnego debila Ada puściła mi piosenkę Muse - Undisclosed Desires żebym mniej więcej obczaiła o co chodzi. Nie powiem - spodobała mi się. Później nowe perspektywy Panic!'ów i mogłyśmy iść na autobus. Dojechałyśmy do Chrzanowa i poszłyśmy po koleżankę Ady - Anie. Zapoznałyśmy się i ruszyłyśmy na przystanek na którym miałam poznać koleją towarzyszkę na ten piękny dzień - Gabe. Po sporym spóźnieniu przyjechał nareszcie nasz minibus i można było jechać do Krakowa. Ja i Ada zajęłyśmy środkowe miejsca na samym tyle pomiędzy dwoma chłopakami. Kolega Ady miał troszkę jakby za krótkie spodenki i niezłe bajabongo, a mój miał zacną pieszczochę z kolcami *,* Nie zapominajmy również o chłopaku w szarej koszulce... Gaba i Ania rozmawiały o brokułach, a ja puściłam sobie mp3 w mej zajebistej nokii i powtarzałam teksty piosenek P!ATD. No dobra, o Mansona też zahaczyłam ;D Kiedy dojechałyśmy pod Galerię postanowiłyśmy udać się na rynek, a tam... PEŁNO HARCERZY! Okazało się, że mają jakiś zlot czy coś. Chodząc po rynku dostałyśmy chyba z milion ulotek, ale żadna nie była tak ciekawa jak zaproszenie do Nysy. Później spotkałyśmy się z dwiema koleżankami Ani i Gaby, które koniecznie chciały zaliczyć FREE HUGS. Następnie poszłyśmy z nimi na mały rynek i tam nasze drogi się rozeszły. Razem z Gabą szukałyśmy wyjątkowych osób, które zasługiwałyby na zaproszenie do Nysy. Niestety nikogo takiego nie znalazłyśmy, a jeśli już, to od zaproszenia powstrzymywała nas... Nieśmiałość ;D Gdy szłyśmy przez park, zobaczyłam samochód z małym telebimem z coca-coli na którym leciała moja ukochana reklama coli z Brendonem, Patrysiem, Travisem, Cee-Lo Green'em i Janelle - Open Happiness. Dziwnym uczuciem było patrzenie na Brendona w telewizorze wiedząc, że już niedługo zobaczę go na żywo. Później standardowo McDonald. Ja z Adą poszłyśmy do wc, a dziewczyny zajmowały miejsca. Później zmiana i czas na pomalowanie na czerwono paznokci ;D Tego dnia nie zamówiłam nic do jedzenia, ale popełniłam gorszą zbrodnię... Zjadłam kanapkę z pasztetem z królika! Boże! Jak mama mogła zrobić mi kanapkę z tym biednym królikiem!? Ja go głaskałam! Dobrze, że przynajmniej Ani smakował. Pojedzone, wysikane i gotowe na szoł poszłyśmy na przystanek. Gaba nauczyła nas jak obsługiwać automat z biletami i zadowolone poszłyśmy na autobus. W autobusie ścisk taki, że o zgrozo. Pare przystanków później byłyśmy już na miejscu. Osobiście byłam zdziwiona małą ilością ludzi jaka się tam znajdowała, ale jak to się mówi: Im mniej, tym lepiej ;DD Lecz to była kwestia czasu. Z każdą minutą przybywało coraz więcej ludzi. Usiadłyśmy na trawie w największym słońcu i obczajałyśmy co i jak. Ja, cały czas z telefonem w ręce, rozglądałam się za dziewczyną w fioletowej bluzce i trampkach. Na darmo, bo jak się chwilę później dowiedziałam w tym czasie ona jadła gdzieś obiad ;D Naszą uwagę coraz bardziej przykuwali ludzie chodzący pod namiot z napisem: karnety cośtam, cośtam, a że nie dało się wytrzymać w tym słońcu poszłyśmy dowiedzieć się co i jak. Okazało się, że tam bilety zamienia się na Coke Live'owe opaski. Zrobiłyśmy co trzeba i zabrałyśmy smycze z książeczką w której było opisane wszystko co i jak. Wybiła godzina 16:00, słychać pisk i szał, ponieważ nadszedł czas otwarcia. Na teren festiwalu nie można było wnosić jedzenia, picia i innych różnych rzeczy, więc zmuszone byłyśmy wywalić nasze jedzenie do kosza. Następnie poszłyśmy w tłum do wejścia. W tym momencie chciałabym pozdrowić ryjące się niemiłosiernie niskie emo o blond/niebieskich włosach. Kobieta, która mnie przeszukiwała była nienormalna. Musiałam nawet chusteczki powyciągać, a koleżanka zmuszona była wyjebać perfumy. Kiedy już przeszukane dostałyśmy się na teren festivalu poszłyśmy wymienić kase na bony. Pisząc sms'a do Moni coś mnie tknęło, jakby ktoś w mojej głowie powiedział: 'Odwróć się i spójrz w lewo'. Oczywiście odwróciłam się, i co? Monia szła tuż za mną! Czułam, że z naszymi zdolnościami spotkanie się tam nie będzie problemem ;D Ku mojemu zdziwieniu, jedną z jej towarzyszek była Olga, z którą również znałam się już z internetu. Później rozdzieliłyśmy się, ponieważ my poszłyśmy wymienić kase, a Monia z Olga i Tamarą poszły dalej obczaić teren. Ada kupiła kartę za 50zł, więc za wszystko nią płaciła, a my tylko później jej oddawałyśmy. Następnie do miasteczka Toi-Toi'ów i na Muchy. Monia z resztą już tam były, więc dosiadłyśmy się i nareszcie można było na spokojnie pogadać. Jako że nie słucham polskich zespołów nie bardzo obchodziło mnie co się dzieje na scenie. Jedynie gitarzysta przykuł moją uwagę, gdyż wydawał się przystojny - z daleka ;D Kiedy skończyli była 30. minutowa przerwa do The Big Pink. Monia z dziewczynami poszły bliżej, a my zostałyśmy na miejscach, bo nie wiedziałyśmy czego się spodziewać. Żadna z nas ich nigdy wcześniej nie słyszała. Dziewczyny zgłodniały, więc poszłyśmy do punktu gastronomicznego i oczywiście wc, a później z powrotem na Main Stage. Po paru piosenkach TBP podeszłyśmy bliżej, gdyż spodobali nam się, a poza tym chciałam już być bliżej sceny, ponieważ po nich mieli wejść chłopaki z Panic! At The Disco. Ponieważ z mojego towarzystwa nikt raczej jakoś specjalnie nie chciał ryć się ze mną w tłum by być bliżej Brendona, Spencera, Iana i Dallona chciałam odnaleźć się z Monią, bo na P!ATD miałyśmy bawić się razem. Lecz gdy otrzymałam esa, że jest prawie pod sceną, to zwątpiłam. Na szczęście Ada zgodziła się pójść ze mną w tłum jej szukać. Szczerze wątpiłam, że ją tam znajdę, więc gdy dostrzegłam jej fioletowe okulary pięć rzędów dalej od miejsca gdzie stałam, byłam w szoku. Chociaż mogłam się tego spodziewać - nasza telepatia < 33. Ada wycofała się, a ja utknęłam i nichuja, ani w te, ani we wte. Jakieś dziewczyny i chłopak próbowali się ze mną dopchać, ale szans nie było. Później dopiero, gdy wyszli chłopcy dać czadu, tłum oszalał, zaczął się ryć i po jakichś dwóch piosenkach wylądowałam tuż za nią. Po kolejnej nareszcie stałam obok niej i mogłyśmy szaleć i śpiewać razem z Brendonem, ale niestety niedługo, gdyż jeszcze piosenka nie zdążyła się skończyć, a ja byłam już prawie pod sceną i straciłam Monię z oczu. Zapierałam się jak mogłam żeby nie wylądować bliżej, bo raczej marne byłyby me szanse na wyjście z tego cało. Pogo, pogo, pogo. Myślałam, że zginę. Zostałam zupełnie sama. Nikogo nie znałam, ale nie przeszkadzało mi to. W pewnym momencie tłum zaczął się bujać w przód i w tył i porwał moją bluzę gdzieś w dal. Już zaczęczłm wymyslac nawijkę, że mama uparła się bym ja wzięła, to teraz ma, ale w tym momencie jakaś dziewczyna podniosła ją w górę. Odetchnęłam z ulgą i przywiązałam ją do torby. Później tanęłam za jakimiś dwoma kolesiami, którzy stali jak słupy o_O. Btw, przydali się, gdyż widziałam wszystko, a żadna siła nie była w stanie ich ruszyć i mogłam już bezpiecznie uczestniczyć w koncercie. Obok mnie stała dziewczyna z którą prześpiewałam każdą piosenkę, a przede mną utworzyło się kółeczko w którym jacyś idioci biegali i obijali się o siebie ;D Jedna laska zebrała od nich i wycofała się do tyłu, a ja dziękowałam Bogu za te dwa słupy przede mną. Chwila oddechu, cover, i Brendon pojechał po bandzie... Słowa 'I love u very much' i 'I wanna fuck u' słyszę do dziś ;D Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Bisu nie było, bo gdy chłopki zeszli ze sceny publika zaczęła krzyczeć Muse i chujnia. Wkurwiłam się i zaczęłam się ryć by opuścić tłum, bo ten cały Muse już totalnie mnie nie interesował. Ich fani mnie do nich zniechęcili. Oczywiście utknęłam w połowie drogi, więc poczekałam, aż chłopacy za mną mnie wyminą i oni ryli się na musowiczów, a ja już spokojnie idąc za nimi wydostałam się na powietrze, którego tam bardzo mi brakowało. Wyszłam cała mokra z podeptaną bluzą, pogubiłam wszystkie wsuwki...
Alebyłokurwawarto!