niestety, znów zepsuł mi się internet i znów niewiele można na nim zrobić. ale dziś się nie załamujemy. to niewiarygodne, że obudziłam się, jako zupełnie inny człowiek. nie chce mi się już płakać, wrócił mi apetyt i zaczęłam się znów uśmiechać. a wszystko stało się tak nagle i po prostu. może jestem jakaś walnięta, szczególnie, że dzień wcześniej wypłakiwałam się w rękaw mamy i byłam przekonana, że mój świat się właśnie skończył. skąd ta zmiana? pojęcia nie mam, ale podoba mi się i czuję się fantastycznie. dzisiejszy dzień był pełen entuzjazmu, mimo, że praktycznie w całości spędziłam go w domu. miałam iść na festyn, ale oczywiście nie było z kim. aż tu nagle ''z nieba'' spadł J. i ( co prawda po pijanemu) dotrzymał mi towarzystwa w ten ostatni, wakacyjny wieczór. nie pamiętam już kiedy ostatnio robiłam sobie tak daleki, nocny spacer i kiedy ostatnio leżałam na środku ulicy szukając małego wozu xd znów poczułam się jak mała dziewczynka i strasznie mu za to dziękuję :) niech tak będzie już cały czas! kończą się wakacje i w cale nie czuję smutku z tego powodu. z dnia na dzień wszystko staje się lepsze i nawet ten, na ogół dołujący fakt teraz mi nie wadzi. P.S. czy tylko ja nie mogę akceptować moderowanych komentarzy tutaj? strasznie mnie to drażni... NOWA NOTKA NA BLOGU http://sugarrrsoup.blogspot.com