Każdy dzień mnie wykańcza.
Czy to normalne, że zasypiam na stojąco? I boję się każdego kolejnego dnia?
Czasem myślę, czy nie byłoby lepiej dla wszystkich, gdybym zniknęła, zaszywając się w czeluściach pokoju. Uwolniłabym i siebie, i innych z róznych problemów.
Szkoda, że tak nie można.
Codziennie umieram od nowa.
reszta jest milczeniem