Tą bardzo cienką granicę dostrzegam pod lupą spraw
których jest moc, najbliżej moneta obustronna
ze wszystkich eufemizmów pasuje spośród podstaw
do oceny sytuacji, w której to tak znowu kąsa
Od miłości do nienawiści jak od reszki do orła
bo wciąż mam je na myśli - tak od biedy pozostaw
i ocal rychło jedna z drugą mnie na przyszłość
nie dlatego, że zasługą mą jest to, że nam nie wyszło
W zwykłych relacjach też podupadłyście
ciosem szybkim znienacka mnie znowu na wyjście
z mego wnętrza swym chamstwem jak rzecz potraktowałyście
więc bądź grzeczna tym razem dla mnie, bo zachowam wszystkie
Rzecz jasna te razy - lub cięgi, jak kto woli - zapamiętam
bo nie wpadacie w nawyk tudzież zwyczaj karkołomnych napraw w ten czas
gdy tak bardzo mnie zmuszacie do nienawiści
by w swych emocjach ukradkiem pożegnać myśli
Karkołomnych, bo musiałem się do waszego poziomu cofnąć
a lepiej było się od niektórych z was po prostu odciąć
tak właśnie zrobię, bo nienawiść szybko zniewala głowę otwartą
a zawsze słowem mogę zabić tych, co mnie jak zaskroniec kąsają
A już naprawdę nie chcę tego więcej robić
dlatego ten wiersz, bo pragnę swe serce miłością zdobić
niech puenta jak pomnik nomen omen po mnie zostanie:
Kochaj i rozwijaj się w tym, by podnieść swoje morale!
Od jakiegoś już czasu coś we mnie umiera
to mnie martwi w trójnasób, bo ponad tydzień się zbieram
do tego by cokolwiek napisać, lecz mi się udziela
nastrój, w którym granica sprawia, że się nie chcę już zmieniać
Zaczyna mi chyba mocno ciążyć ta trzydziestka
która oddala choćby namiastkę chęci na zwycięstwa
rzecz jasna z samym sobą, a góra coraz bardziej się wypiętrza
na którą wchodziłem dotąd - nie mam już chęci by być gdzieś tam
Właściwie sam już nie wiem dotąd prowadzi horyzont
wolę odpocząć niż wdrapywać się ciągle do nikąd
tym bardziej że w pojedynkę się dzieje to wszystko
teraz się rozejrzę czy ktoś nie nadchodzi skądinąd
Doszedłem do tego, że od szlachetnych kamieni
wybieram tańszy zamiennik, niekoniecznie ze srebra
bo to wszystko co mnie spotyka tutaj na ziemi
nie ma znaczenia, gdy przede mną jest wszechświat
I tak jest podejrzewam z każdym - ten kac moralny
związany z przemijaniem dopada w ten czas odważnych
tak samo jak i tych biernych - bo nasz żywot niby coś znaczy
ale tylko dla garstki tych przyjemnych chwil i postaci
Chcę dołączyć do Was, jednocześnie żyjąc pełnią życia
mimo że zło toczy coraz szersze kręgi z ukrycia
a w zasadzie jest na piedestale nie od dzisiaj
tylko od dawna dawien - lecz mnie mimo to nie struł ten życia liszaj
Najmniej o Was wiadomo - właśnie to mnie pcha w wasze kręgi
uczę się od lat żyć na nowo, bo chcę na zawsze skreślić
cały stracony czas za sobą - okiełznać dawne lęki
związane z namową kogoś, bym ciągle starał się wielbić
jeszcze bardziej i jak najmocniej czyjeś kompleksy
nie wiem nawet kim byłem ja dla kobiet z tychże obietnic
ale wiem czego pragnę - aby kiedyś znaleźć i mieć pewność
że zapewne go znajdę - czyli bezpieczny rejon przez ciemność
Posiądziecie kiedyś ziemię na własność, więc jest Wam łatwiej
ja chcę tylko wiedzieć tak bardzo: Czy jeszcze mam szansę?
Czy będzie mi dane - będąc niczym - w namiastce chociaż ochłonąć?
Czy mam już dziś iść tak jak zawsze, gdy Cisi z czoła pot otrą?
Przecież ja drodzy Cisi chcę być tylko jednym z Was
wyszło mi na korzyść zbierać nić i przeżyć, by zakopać przeszły czas
Muszę tylko przez to życie obficie wciąż dreptać
by już jako jeden z Was przejść przez nie po nitce do kłębka
Musiałem powrócić, bo jednak tydzień bez wiersza
w pułapkę obróci coś - lecz ja myślę, że przerwa
dobrze mi zrobiła - przede wszystkim odetchnąłem znów
potem znikąd siła w pędzie przyćmi, co przeszłość wie już
To mój stały rytuał - bez niego me życie jest nudne
pomór słabych wysłucha, lecz przez to wierzyciele sumień
się odzywają częściej niż często, w dobie głuchej pustki
swe oczy karmią mięsem, by jeść to, co zje żuczek z kulki
Dlatego musiałem powrócić, bo nie chcę hodować larw
w postaci kuli, którą toczę od codziennych spraw
rozbijam ją wierszem, by mogła eksplodować
i zanim urośnie, w trakcie tworzenia ją zniszczę od nowa
Tak to musi działać, żebym już nie wariował
szarość studzi zapał, więc przymusem zachowań
ludzi dobrych i przyzwoitych, jest słuchać szybko swego wnętrza
i wzbudzić coś, by z licznych komityw chcieć współgrać tylko z rzeszą szczęścia
Otworzyłaś moje serce, by tam zająć swoje miejsce
a ja chcę tylko podnieść ręce ze szczęścia, bo chcę jeszcze
od serca w podzięce w częściach z siebie oddać więcej
właśnie Tobie tym wierszem, nim przegnasz mnie pod pretekstem
Znam pewne miejsce w naszym mieście, co zmienia podejście
do spraw nazywanych za niekoniecznie niedorzeczne
tym niemniej bez nich jest dziś ze mną więcej wszechobecnej
chęci, żeby dzielić szczęście właśnie z Tobą, choć już wiem że
to nie tylko dla mnie odtąd jest wyższy level
odkąd - nawet błądzą we mnie - myśli dzień w dzień
dlatego chcę mieć pełne serce, od kiedy jesteś
bo wrócił wreszcie we mnie samym potrzebny tętent
Aby regularne bicie sprawiło, by mnie nie zabiło
to paliwo, przez które kiedyś Ci niepotrzebny będę
Stać mnie dziś na miłość, wypełnię czas siłą
podczas chwil, co według mnie tętniły wewnątrz mnie byle gdzie...
Od małego w refleksjach uwikłany jestem
dlaczego z mego jestestwa tu widziany jest sens
tej drogi zwanej życiem? - wciąż od tych przemyśleń
chodzę na dnie i po szczycie, choć gdy mierzyć chcę
jeszcze wyżej zaraz jak wstanę - zastanawiam się tak jak teraz
leżąc na tapczanie - czym rządzi ta sfera?
Ta sama od której na pamięć znam każde pytanie
a człowiek tylko zachłannie się pławi w odpowiedziach
I tak każdy rozwoju etap w życiu człowieka
zabrany będzie do grobu, a w nim ukryta legenda
która tylko potrafi dać w tak upragnionych momentach
poznania odpowiedzi - prośbę - bym mógł coś obiecać
Mianowicie, by potrzeba nigdy nie była tak wielka
jak w chwili obecnej do tego, by poznać sedno
W przeciwnym razie poznasz pułapkę natręctwa
którą Ci przysposobię w postaci nerwicy do wewnątrz
Oczywiście nie posłuchałem - więc sam ze sobą przez życie
z myślami, które są odrzucane gdy pogłębiają nerwicę
staram się przyjmować spośród kalek dobrych psychotypów
szansę dla siebie, by odczuwalne zmiany pomogły szybko w życiu
Najtrudniej jest tą sztukę w sobie oswoić
bo może to dać odwrotny skutek, gdy tak to boli
odnowić się i poskromić lęk przed strachem
stanowi napęd i patent by z czasem się uodpornić
na brutalną prawdę - że muszę przed sobą się bronić
gdy zdam sobie sprawę, jak dużo we mnie samokontroli
To mnie odrzuca na starcie u każdej co poznaje tożsamości monolit
w relacji opartej na prawdzie lub kłamstwie w zależności od woli
Ja gdy tylko tego spróbuję ponownie, to do mej głowy dochodzi
że nie mam zamiaru bez ustanku wciąż miłości gonić
Z tą pogonią się nic nie zrobi, bo jej celem jest dobić
wszystkich tych głodnych na uczucie z wszelakiej strony
Obycie z miłosnym odrzuceniem jest dla mnie niczym pomnik
postawionym na gruzach swoich, gdy chciałem tą minę rozbroić
Dogonić życia nie przystoi tym, co zdołali sobie uprzytomnić
że po tej eksplozji nie są już do związku zdolni
Każda próba kończy się fiaskiem, bo jakikolwiek rozkwit
powoduje stopniowy suspens, który każe patrzeć pod nogi
lecz jak na ironię, partnerka zdepcze tym, że odchodzi
tylko dlatego że nazwał insomnię bezcielesnym motorem dla rozłąki
Na czym to polega?
Gdy para się oddziela na chwilę w imię drobnostki
jaką jest milczenie, podczas którego głowę rozboli
myślenie o Niej lub o Nim, to ze zwykłej monotonii
robi się dokonywanie na sobie zbrodni poprzez kociokwik
jaki mamy w głowie na myśl o tym, jak można tak zrobić
i nie dawać znaku życia przez sporą ilość godzin
Noce bezsenne skutkują wtedy tym, co zdołamy wypocić
przez ten bieg myśli, który bez udziału ciała czas trwoni
Ja jestem już do tego stopnia z losem pogodzony
że staram się nie dopuszczać do siebie nikogo z żadnej strony
I może przez to stanę się odtąd znieczulony na szkody
które mnie już nie dotkną - odkąd zmienię swój głos w tym, na nowy
Niech nikomu z nas nie zabraknie pogody ducha
by bliźniego swego móc nawet po nocy słuchać
lecz najpierw otwórzmy oczy na nich, bo ciągły uraz
sprzyja budowaniu granic między nami w opornych ruchach
Ochrońmy wśród nas więzy nierozerwalności
które tworzą ogromny puchar z przejść, ocen i wartości
Odnajdź siebie w świecie, w którym nie możesz nadążyć
za drugim człowiekiem, bo przecież jest wciąż trend na pościg
Zacznij patrzeć w oczy, byś dostrzegł w nich miłość
i tym się kieruj od dziś, byś ciągle żył chwilą
bo tylko pełni miłości możemy żyć tu i teraz
tak by w przyszłości z tej bohemy wyróżnić pejzaż
oparty na wgłąb pięknej sztuce doznań
by te złe cechy naprawiać w sobie
jeszcze zanim ujrzą światło dzienne wśród przekonań
Tu jest morał - spójrz gdzieś ponad to wszystko
co stanowi uwieńczona praca nad korzyścią
bycia dobrym człowiekiem na co dzień; Odnawiając z kimś sojusz
odnajdź własną drogę - a innych kochaj - dając im spokój
Bez względu na to, kim jesteś lub kim chcesz być
masz prawo żyć tak, by się móc temu oddawać bez reszty
skoro robisz cokolwiek z sobą - to normalne że popełniasz błędy
ważne by w tym wszystkim pozostać ogarnięty
Wciąż zakręty się pojawiają, bo droga nie jest prosta
odnajdź się w tym, by nie poczuć jak boli chłosta
bo jak krzywdzisz innych, to ona nie będzie Ci obca
już do końca życia, podczas którego siebie osądzasz
Więc zamiast innych krzywdzić, po prostu ich w spokoju zostaw
po to byś Ty samemu mógł wszystko zacząć od podstaw
niech zadziała to jak wstrząs na Twój mózg, by dojrzeć drogowskaz
w ślepym zaułku - spójrz wtedy w niebo i zatrać się w nim do końca
Tylko wtedy zrozumiesz, gdzie jest początek i koniec
bo nawet żyjąc jako konsument, uznasz że liczy się człowiek
Zwłaszcza go wtedy potrzeba, gdy poczujesz samotności oddech
na swoich plecach - zmian wokół siebie już teraz nie odkładaj na potem
Radość ze świąt, jakby nie było, cieszy wszystkich zewsząd
a innej prawdy teraz nie wypada okazać na zewnątrz
plus obłudny bełkot w tym czasie - że nie ma odludnych miernot
bo wszyscy są razem - sprawia że mam ochotę pełznąć
Jeżeli tylko w święto dostrzegamy w ludziach piękno
to już obecnie wiem to - mamy problem z resztą
bo jeżeli za wielkoduszność płaci się banknotem
to tylko w czasie świąt z dumą robimy z tego cnotę
Odkładając na potem wszelkie bieżące sprawy
wypełniamy gablotę brania tego w nawyk
ona odjedzie w momencie gdy się święta kończą
by potem sobie powiedzieć, że trzeba się odciąć od świąt
Na tym polega magia ich skutków ubocznych
sprawom codziennym za dnia, dajemy upust w nocy
Przecież nie wypada w czynach nawarstwiać bagna
schowanego pod dywan - bo przecież czas tak gna
Jak trwać? A w zasadzie przetrwać to wszystko?
Dla mnie ten mariaż zła z dobrem tak naprawdę stanowi ognisko
a w zasadzie pochodnię; Gwoli ujrzeć ognik tam, gdzie wciąż ślisko
bym sobie nie pozwolił tak postępować na przyszłość
Cyjan jako kolor odzwierciedla polot
oraz to, co sprawia że można się skryć pod tą osłoną
osnową niech będą połówki serc złączone osmozą
tychże odludnych miejsc, w których nie mamy nic poza sobą
I trzeba się kryć po to, by spijać z siebie będąc poza kontrolą
no bo zakazany owoc sprawia że w chwilach z mym niebem obok
szukamy w sobie zapomnienia, by przywitać się z odnową
naszych połówek serc jako lek na tego uczucia ciągłą odmową
Ona płynie z otoczenia, które coraz częściej walczy ze sobą
zamiast kochać siebie - tak by nie spoczął w nas samych nekrolog
bo tylko miłość ma ten ferwor życia wśród nas - i ten kolor
szlachetnego cyjanu, który da tymże owoc
ich niezaspokojenia w postaci warstw i powłok
na to, że wciąż nie ma pozwolenia na taką błogość
która daje, a nie zabiera - lecz oni się przez to uodpornią
na życie w barierach, bo zachowają długo mądrość
Na czym ona polega?
Po prostu wszem i wobec szablonowej reszcie udowodnią
że czeka prędki koniec karkołomnej wierze w górnolotną
definicję miłości, od schematów pustą, bo wciąż
nastawioną na kącik zwierzeń, zamiast na wspólną dobroć
Wybrali się w miasto pięcioosobową garstką
robią sobie na złość mając ciasno pod czaszką
Czuli że są ponad to całe chamstwo, by z odwagą
ujadać tożsamość napotkanych osób z poważną twarzą
W ich gronie potencjał ma tylko wytrwały gatunek
który potrafi okiełznać trzy damy i dwa króle
W tym samym czasie kończy się zasięg wymarłym na skutek
diagnoz tamże, bo nawet nastolatek przy nich wstrzymałby brawurę
Jednakże tożsame grono potrafi o dziwo
zachować rozwagę w tą noc, i odstawi to piwo
gdy tylko ujrzy mocniejszego fula od tego w piwie
lecz tą postawą akurat się poniekąd dziwię
Bo zamiast dołączyć do nich zaraz i czerpać wzorzec
wolą ujadać pod nosem: Ach ta dzisiejsza młodzież!
Tym bardziej że łagodniejszej ferajnie uwierzyć ciężko
że oni sami będą niebawem tuż przed trzydziestką
Ja i jednych i drugich obserwowałem bacznie
by wyrobić sobie o nich zdanie nieco straszne
Mianowicie, od nich bije agresja i to znacznie
podczas gdy mnie na ten czas na ich widok się tylko śmiać chce
Przez życie gdzieś goniące tak łatwo zapomnieć
o źródle w nas samych - więc popadamy w narkozę
gubiąc na dobre to co w nas szlachetne i nadobne
więc czemu pochłaniać chcemy bez reszty to, co dał nam oddech?
Chyba tylko po to, by ktoś za nas lśniący nagrobek
co jakiś czas czyścił, gdy my rozmienialiśmy się na drobne
plan za życia się nie ziścił, a pod ziemią na moment
widzisz to o czym myślisz przez całe życie galopem
Mowa o przemijaniu rzecz jasna, a niejeden w trumnie
tego za życia nie nazwał symbiozą serca z rozumem
Ja wolę w tym czasie odpoczywać i udać się do swego wnętrza
by trochę pooddychać - a nie patrzeć, jak ta góra się wypiętrza
Góra, czyli po prostu śmieci ułożone przez gawiedź
ustawionych w kolejce do śmierci - by życie za życia puścić w niepamięć -
które stanowią sprawy, na które nie mają wpływu
by potem narzekać, że dane im było w życiu mieć mało wygód
Mój sens życia to wejść w siebie w natłoku spraw tych
które sprytnie tworzą dzień w dzień z kłamstw pozór prawdy
My temu ulegamy poniekąd - ciągle będąc o coś pełni nadziei
a to wszechświat jest potęgą, którego nie obchodzi życie na ziemi
Gdy wypełnia ten pokój mroczna przestrzeń
nasycić wtem go tu można wierszem
a wtedy zdarza się, że znowu poznam szerzej
swe myśli, więc powód do zmian będzie
Lecz sam powód to mało, a to już odwagą jest
ubrać namiot słów ot tak wgłąb, w - na pozór - bogatą treść
na końcu coś zacząć znów, co da los, mam spokój od bab, choć mnie
bardzo znów głowa od nastroju faux-pas co dzień
boli niemiłosiernie - do dziś nie miło jest nieść ten krzyż
który daje o sobie znać nawet na widok tęczy
Ja chcę ponownie wstać i znaleźć paliwo z przeżyć
które jeszcze bolą, i potrzeba czasu by zacząć wierzyć
w to, że może kiedyś podniosę się z dołka
chcę by tej treści owocem była chęć do zmian
nie można z wgłąb ciosem w konflikt bynajmniej popaść
zamierzam zrobić odwrotnie i go oswoić, by nanieść słowa
Wierzę w to, że mi pomogą dojść do psychicznego zdrowia
dlatego tu zaglądam i tworzę esencję z ukrytych myśli co dnia
i jest lepiej o tyle, że czuję w kościach, że na pewno zdołam
podnieść się od razu poprzez wiersz z każdego doła
Zmotywowało mnie to, do pozbycia się hasła
to będzie moją metodą, gdy wciąż słychać jak pauza
pomiędzy tymi wydarzeniami, wypełnia mnie z rzadka
lecz dlaczego właśnie wtedy marzy mi się randka?
Chyba naiwnie wciąż wierzę w magię tego uczucia
które nie zastygnie w kobiecie - zatem wierząc znów w cuda
wyobrażam sobie jak by to było, gdybyś pokochała mnie za nic
biorąc mnie takiego jakim jestem - ze złamanym sercem aż po nienawiść
we mnie do tego co przeszłe - bym przy Tobie mógł wreszcie
obrócić w czyn to jak bardzo za miłością tęsknię
lecz jak się wyobraźnia kończy to wracam do rzeczywistości
by jak zawsze z konieczności wyrzucać to poprzez wiersze
Już mam dosyć przepraw przez tykające bomby
muszę ten strach przez łzy na dobre skończyć
Do Twojego serca, droga nie prowadziła przez odbyt
a i tak spotkały mnie od Ciebie jakieś kontry
Tylko dlatego że nigdy nie żyłem dywidendą
bo byłaś przecież z debilem - czyli ze mną
Naprawdę myślałaś, że wystarczy mi satysfakcja
gdy robiąc Tobie dobrze, mam dla siebie brać wstyd w zastaw?!
Nic dziwnego, że psychicznie mnie to wszystko wykończyło
bo przecież ja dla Ciebie miałem tylko miłość
Lecz dowiedz się, że gdy studnia z Twoimi zachciankami
wypełni się po brzegi - zostaniesz sama z łzami
Lecz dzięki Tobie udało mi się uzmysłowić
że nie można zabierać się za miłość od dupy strony
To tylko seks jest - najbardziej nędzne z wyobrażeń
o tym, że można częściej niż czasem żyć z obrazem
w swej głowie, że moment w którym siebie oddajesz
jest pułapką, wtedy gdy się nie otrząśniesz po porażce
Bo owszem przegrałem - w momencie, gdy uwierzyłem że słowo kocham
jest prawdziwym oddaniem, a nie ukrywaniem non stop focha
że nie jestem taki, jakim wymyśliła mnie Twoja głowa
Więc skoro nie umiesz tego powiedzieć od słowa do słowa
pozostaje Ci tylko pozwalać się kochać
Ale do czego zmierzam?
Nie znajdziesz we mnie rycerza jedna z drugą
bo to wszystko nie od teraz trwało we mnie jednak długo
mianowicie, chęć by masę cząstek zbierać z siebie na polu minowym
złożonym z kobiet i mych przepraw przez te tykające bomby