


Mijasz dziennie setki, a nawet i tysiące ludzi przechodzących obok Ciebie, a Ty nadal w całym tym pędzącym każdego dnia jak bydło gównie, czujesz się cholernie źle. Przygnębiony, zagubiony, osamotniony. Dzień taki sam, każdego dnia.
Tutaj nie ma czasu na miłość, tu jest czas na pieniądzę, na karierę, na spełnianie niespełnionych marzeń. To wszystko przytłacza, męczy w niewyobrażalnie wielkiej skali, serio. W warszawie, cały ten tzw. "wyścig szczurów" osiąga apogeum. Tu jest wszystko,
a jednocześnie tak niewiele.