Żyję na pół gwizdka. Wciąż boli mnie ciało, a w duszę ktoś wbija mi sztylet, budzi w nocy i prosi o pomoc. Nieprzespane noce dają o sobie znać. Oddycham ciężko. W pokoju syf, tak jak w mojej głowie. Chyba czas zrobić śniadanie i nasycić organizm witaminami.
Czas zacząć o siebie dbać.
Ciągle zastananawia mnie, dlaczego ktoś przeciąga mnie przez stos drutów kolczastych. Dlaczego mój nastrój jest dobry kiedy świeci słońce albo coś mi się udało. Czy to czasem nie ja sama tak się torturuję? A może to życie uważa, że najlepszą lekcją od czasu do czasu jest ta pełna bólu?
Nie chcę już myśleć. Chcę to wyrzucić i otworzyć nowy rozdział.
Czas skupić się na pozytywach, to negatywy same znikną.
Nieważne, że jest wtorek, a nie poniedziałek. Że jest południe i końcówka lutego. Życie daje ten komfort, że można zaczynać w każdej chwili.