bilansowo zdecydowanie zepsuty dzień.
wszystko pięknie, rodzinne śniadanko i..
:kromka chleba wieloziarnistego z jajkiem, chrzanem i rzeżuchą
potem się zaczęło..
5malutkich czekoladowych jajek, 1kawałek ptasiego mleczka i 4małe kawałki ciasta biszkoptowo/ucieranego mojej babci.
na obiad gałka ziemniaków.. z surówką z białej kapusty i jakieś mięso z piekarnika, które w efekcie przemyciłam psu :D
p: -
k: kromka chleba wieloziarnistego z plasterkiem gotowanej szynki + wielowarzywną sałatką z niewielkim dodatkiem majonezu
noo i kawałek ptasiego mleczka i ciasta babci.
mimo wszystko ani przez chwilę nie czułam się nażarta, przejedzona czy coś.. zawsze jakiś plus..
aktywność:
2h jazdy konnej, już czuje zakwasy na calutkim ciele :)
no i miałam sobie zrobić wreszcie ten dzień wolny.. ale po tym obżarstwie dodatkowo spróbuję zrobić killera albo skalpel chodakowskiej.. no cóż, za grzechy trzeba słono płacić :D
i spóźnione wesołych świąt laseczki!