Od zawsze mam taką tendencje w relacjach z ludzmi, którzy są drodzy i przyjaźni dla mojej duszy, że czas w tych relacjach nie istnieje jako czynnik. Jeżeli mam z kimś wykształcone połączenie energetyczne, im bardziej mieszka w moim sercu i duszy, im bardziej rezonuje ktoś w moich falach, tym bardziej te relacje wydają się wieczne, wyjęte z koncepcji czasu - nie mające tak naprawdę nigdy początku ani końca, jakbyśmy znali się od zawsze i już na zawsze, żyli razem od wielu żyć, dzieląc podobne schematy energii, wspomnień, doświadczeń z poprzednich wcieleń. Możemy nie widzieć się dekade, nie wymienić przez ten czas słowa, ale gdy przyjdzie pora podnosimy wspólną misje i kurs jakbyśmy widzieli się wczoraj, relacja jest dokladnie taka jak w momencie w którym ją zostawiliśmy. Poprostu ciąg dlaszy danej opowieści właśnie nastąpił. Dlatego w momencie w którym zadzwoniła nie było we mnie zawachania, nie było zdziwienia, jakiejkolwiek urazy, nie było nieczego... poza radością.
Że ło ło ło dzwoni do mnie telefołn i to kto kto kto - właaaaaaśnie ona.
Sami jesteście świadkami tego czym dla mnie stała się, nawet tutaj w moim Grimuarze. Stała się altarem, boginią na ołtarzu którą samoistnie powołała do panteonu moich bogów Chaosu owa miłość - co to do niej sobie czułem - i która zdefiniowała mnie i moje życie na nowo. Nie czuje już od jakiegoś czasu tego niesamowitego uczucia, nie chwytają mnie te słodkobolesne ściski jej mentalnej energi wokół mojego serca, nie czuje tej nieznośnej lekkości bytu i nie widze już tak dokładnie tych dróg, które odzwierciedlały się w niesamowitości jej oczu, i które przy niej stały otworem. Ale jasność i ciepło tego uczucia są nadal świeże, wciąż grzeje moje czarne popękane serce. Wciąż umiem pamiętać jak to jest być przez nią kochany i ją kochać, i przedewszystkim wciąż widze tą wersje mnie z jej oczu, tą z pentagramem na ręce i okultystycznymi symbolami na szyji. Nigdy nie wiedziałem kim mam się finalnie stać gdy dorosnę, ale ta wersja którą odzwierciedliła jej perspektywa mnie, jest tą którą pragnąłbym sie stać. I to dzięki niej pierwszy raz w życiu obrałem świadomy kurs ku temu jaki chce być, czego dalsze losy - otwarcie sie znów na ludzi i dusze które mam nauczać, respienie się kolejnych ech jej wibracji na mojej drodze pod postacią kolejnych ludków w których widziałem jej odbicia, nauki które z tego wyciągnełem i to jak mnie to zmieniło - a może lepszym słowem byłoby uzupełniło znacie z moich opowieści.
Odebrałem... tak jak gdyby wszystko ever after się nie wydarzyło, a my jakbyśmy widzieli się wczoraj.
------------------
Znów musimy wrócić na chwilę do tu i teraz bo dzieją się sprawy niemożliwie niemożliwe tylko przypominające, że rzeczy dawien dawno przestały być przypadkowe i chaotyczne. Mianowicie życie jak wiecie spawni mi cały czas ludków róznych do pomocy, do wyleczenia, jako uczniów, czy jako terapie dla nich i dla mnie jednoczesnie, jako towarzyszy a przedewszystkim jako lekcje. I jaki chaos większy od Hexuni mógł się zespawnić i wyrazić potrzebe spotkania, rozmowy, czegokolwiek. Ehh... właścicielka mojego fioletowego serca. Pierwszy avatar tej którą nosze w sercu, duszy i myślach, za która tęsknie całe życie, a owa tęsknota definiuje wszystko czym byłem, czym jestem i czym się stane. Ta która mnie stworzyła, ta przez którą się zniszczyłem, i której kolejne wcielenie pod postacią Hexy aka Chaosika (dostała nowy nicknejm w listach które pisałem jej do ośrodka ale o tym później) mnie uratowało i zbudowało mnie na nowo [co aktualnie trwa]. To jest jeden wielki ciąg przyczynowo-skutkowy oraz myślowo-energetyczny.
Ze swoich włosów bogini Chaosu zdecydowała się podarować mi ten którego najbardziej pragnąłem, i którego boje się najbardziej. Nigdy nie miałem takiej rozbieżności uczuć jak miewam gdy chodzi o sprawy między nią a mną. Nigdy też dotąd nie bałem się niczego tak bardzo, jak ponownego otwierania tego archiwum pamieci i energi z innego zycia. Z jednej strony niczego tak nie pragnę jak pobyć znów z nią, jakby nigdy nic się nie skończyło, ani nic nie zaczęło, ogrzać się w cieple jej duszy, w jej pięknie i w wspomnieniu naszej wspólnej galaktyki, przynieść jej ulge i wyleczyć ją trochę lub poprostu pobyć, przez chwile znów popatrzeć w tym samym kierunku.
Nigdy nie straciliśmy całkowicie kontaku, widzieliśmy się kilka razy po tym jak postanowiliśmy sie rozstać, ostatni raz z 8 lat temu, nastepnie milczeliśmy przez jakiś czas od czasu do czasu wymieniając słowa na fb czy wysyłając sobie piosenki, z czasem coraz rzadziej i rzadziej. Jednak gdy Hexa przypomniała mi to wszystko, kim jestem, kim powinienem być a kim kim się stałem, gdy oddała mi całość mojej białej formy - pierwszym co pokazała jej owa forma była jej pierwotna stworzycielka i nasza historia , ta którą zaczęłem kiedyś tu opisywać a która w całości mieści się w opowiadaniu "Fioletowa gumka do włosów" którego spore fragmenty zakopane są gdzieś w odchłaniach mojego najdroższego fotoblogaska. Tego wieczoru odkopałem wszystkie nasze artefakty, zdjecia, i opowiadając ja całą Chaosikowi - de fakto przeżyłem i odtworzyłem ją na nowo od ponad dekady, a następnego dnia gdy ona poszła się wyspać - ja przeczytałem cały swój pamiętnik z tamtego czasu, co było chyba definitywnym końcem pewnej ery mojego upadku i życia w swojej wybrakowanej wersji i początkiem przemiany w tego którym stałbym się gdyby moje fioletowe serce nadal istniało. Pełnego mnie.
Z drugiej strony wciąż jestem w chaosie procesu wykówania się poprzez progresowanie tych wszystkich rzeczy które mają mnie doprowadzić do tej upragnionej wersji siebie którą przyniosła mi miłość Hexy. Wciąż się czasami potykam, wciąż walcze z różnymi rzeczami, wciąż sie zmieniam i ewoluuje, starając się uważnie kontrolować strone i sposób w jaki ewouluje. Dlatego się boje. Bo być może jest tak że właśnie do tego przygotowywał mnie ostatni rok, może to dla tej misji wszystko potoczyło się tak jak potoczyło. Wiecej może to spotkanie z nią jest kluczowe, niezbedne wręcz by owa wersja mnie wogóle powstała, jest jej finalnym sprawdzianem czy coś. Możliwość zobaczenia jej oczu raz jeszcze w życiu... Możliwość ponownego dotknięcia duszy która mnie stworzyła... Ale może też to klasyczna puszka pandory, i zamiast rozwiązań i podsumowań, zamiast wyników i stanowczych obranych kursów przyniesie nam tylko POTĘŻNY ładunek chaosu i wszystko co sie z nim niesie. Bo skoro samo wspomnienie tego czym byliśmy rok temu przewróciło moje życie do góry nogami, i kazało zakwestionować wszystko czym się stałem, to jaką moc może mieć otwarcie tego rozdziału na nowo... boje się że jego otwarcie może przywrócić zarówno wiele rzeczy białych które rozwijam na nowo, ale może tez przywrócić cały ten ból, ciemność, tęsknote, żal który stworzył czarnego mnie, a wtedy znów mogę zgubić siebie i tą wizje wersji którą mam się stać.
Leap of Faith
ale muszę się przespać z decyzją o tym skoku xD
5 dni temu
30 PAŹDZIERNIKA 2024
4 PAŹDZIERNIKA 2024
24 WRZEŚNIA 2024
22 WRZEŚNIA 2024
21 WRZEŚNIA 2024
7 SIERPNIA 2024
27 LIPCA 2024
Wszystkie wpisy