Nie mam pojęcia ile minęło od ostatniego razu kiedy sięgnęłam po żyletki. Wiem tylko że dziś zrobiłam to znowu a bardzo myślałam że to już za mną że z tym wygrałam. Nie wygrałam poniosłam porażkę.
Czuję jakby ten kolejny powrót był wstępem do poddania się.
Czuję jakby z mojego świata ktoś zabrał cały sens.
Jak gdyby mój pobyt na świecie wydarzył się przez przypadek, przez splot niefortunnych zdarzeń.
Dzisiejszy raz był inny, po raz pierwszy kiedy przecięłam żyletka skórę nie czułam strachu i ulgi a jedynie ulgę, zupełnie nie bałam się że to zamiast ulgi może przynieść również śmierć.
Odrazu poczułam się lepiej, i choć rozsądek podpowiada mi że to się nie skończy, może nawet nie skończy się dobrze. Czy brak strachu jest pierwszym sygnałem że jestem już gotowa ?
Czy się odważe, zabić się ?
I dlaczego czuję podekscytowanie wymieszane z ulgą i nadzieję że mogę to zrobić że to będzie koniec tego nieskończonego choć przerywanego smutku?
Czy będzie mi dane umrzeć w brew losowi? A może właśnie to za nim podążam.
Czuję że jestem coraz bardziej gotowa.
21 LUTEGO 2025
7 GRUDNIA 2024
11 PAŹDZIERNIKA 2024
12 SIERPNIA 2024
6 LIPCA 2024
9 CZERWCA 2024
14 KWIETNIA 2024
29 MARCA 2024
Wszystkie wpisy