Drogi pamiętniczku,
znowu jest ciężko i pierwszy raz od nastoletniości umieram. Tyle rzeczy się nagromadziło, tak długo trzymałam je w żołądku, wątrobie, ciele migdałowatym, że po prostu już tego nie uniosłam. Myślę sobie: "czy to możliwe żeby cały czas cierpieć?", "czy to możliwe żeby cały czas czuć paraliżujący ból?". Logicznie - nie. Ale mój mózg uważa, że już zawsze będzie mi walić serce i już nigdy nie zasnę.
Czuję, że mała Lo strasznie cierpi. Żal mi tego dziecka. Czuje się porzucone, zaniedbane, osamotnione, jak bękart, niechciane, zagubione, szukające jakiejkolwiek dłoni, nawet nieznajomego. Czy to możliwe, żebym mogła się nią zająć? Żebym mogła ukoić jej ból, dać jej poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Przytulić. Zapewnić, że nie będzie już zdana na siebie. Tak mi żal. Tak mi okropnie, przeraźliwie żal. Często myślę, że żałuję, że nie było dorosłej mnie aby ochronić mnie-dziecko. Chyba naprawdę wszystko sprowadza się do dzieciństwa.
A teraz położę się spać i spróbuję ukołysać małą Lo do snu. Opowiedzieć bajkę i zapewnić, że jutro już wszystko będzie dobrze.
Obym miała rację. Jestem już zmęczona tym ciągłym bólem.
Inni użytkownicy: mojego97nikola4432blarjooololek9873322poladosbanebarretoldzi94wightmaritimanimacasspy
Inni zdjęcia: A miało być lepiej. inezz18Syrenka. ezekh114Twinkling lights. releasedDobrze wytyczony luk poziomy. ezekh114Obslugiwanie. ezekh114Dobranoc szarooka9325Synus naciusia1989{073} iwishyouagreenteaBellusia :* patrusia1991gdNatura strazniklasu