Maciek, Domek i Kamil. I Maja ze stu kilogramami na twarzy.
Tak się bawi grupa pani Dżorzępy pod jej nieobecność (czyt. ubieranie ukrytych choinek).
Nie ma mnie tu zbyt często, bo nie posiadam stosownych zdjęć.
To wydaje się być zresztą bardzo klimatyczne xD.
Codziennie idąc do szkoły czuję Syberię.
Szczególnie kiedy czekam 20 minut na autobus zamiast 7.
I kiedy wspinam się na prom, bo poziom wody na Świnie ma milion kilometrów :)))))).
I kiedy wychodząc z domu nie mogę otworzyć furtki, bo śnieg zbyt mocno ją przysypał.
Ale mimo to jakoś lubię zimę.
Może ze względu na to, że moją niechęć do chodzenia na pierwszą fizykę mogę wytłumaczyć korkiem na Świnie albo problemem z dojazdem.
I przy okazji nikt nic do tego nie ma ;D.
U mnie jakoś tak nijak.
Co chwilę się irytuję, dużo śmieję i nie czuję jakoś mega wielkiego szczęścia.
Potrzebny byłby mi mały zapalnik, w postaci np. jutrzejszej nocki ze speszjal głest - Ceplem
albo chociaż cudowny Sylwester, który może się ziścić <3.
Nie ma to jak wyprawiać imprezę dla ludzi, których nawet się za bardzo nie zna xD.
Średnia wychodzi 4.3 :D
Boże, dziękuję, że przeżyłam pierwszy semestr i dobrze na nim wyszłam! ^.^
(Dziękuję średniej ważonej za matmę... gdyby nie ona, miałabym 3 xD)
W grudniu mam wielką ochotę na imprezy, ale to chyba w pełni normalne.
Pokochałam Muse i Biffy Clyro.
Ostatnio ich piosenki ciągle łażą mi po głowie <3.
Dobra... czas skończyć!