Brzydka ona,brzydki on.
Mała stacja kiepski bar,
a oni przytuleni jakoś niezwykle tak
jakby sie miał utlenić nagle świat.
I gdzieś w jeziorach źrenic
światło na tysiac par,
w czterech słońcach żar.
Gdzieś tu chyba zakpił los.
ona brzydka brzydki on.
A taka ładna miłość,aż nie realna wręcz
tak jakby ich spowiła tęcza tęcz.
I wszechobecna siła tchneła najczystszy ton
w tkliwy serca dzwon.
Nie mów do mnie często zbyt
wyglądasz dziś jak nikt.
Jakoś nie bawi mnie już w cale tan banalny sznit. :[nie]
A ja ci odpowiem szczerze uprzejmie wierze,
lecz nie w tym rzecz.