....hello hello;)!!!!!!!!!!.....całuje wzystkich:***znów na moim blogu;p...co prawda z zupełnie innego kontka świata ale ciesze sie że mam już neta i moge tu znów zaglądać od czau do czsu:)...
zdjątko w pobliżu plaży St Kilda w Melboune
chmm...co by tu napisać...;p...gdybym miała rozwodzić sie co się działo tyle czasu oj to by Wam się zeszło z czytaniem;);p...
ale tak ogólnie:
*Jesteśmy już wszyscy razem i to najważniejsze!
*Znajdujemy się w Melboune w Austalii, a dokładnie mieszkamy w Bentleigh East;p...nie pisze dalej bo i tak to nic nikomu nie mówi;)
*jest miło ale i bywa trudnawo jak to nieraz bywa na początku, troszki sarki chwilami braknie na razie ...;)
*aura wymarzona-początek wiosny i tu muszę dodać naprawdę ciepłej wiosny:D...nie mówię już o Sydney gdzie wylądowałyśmy-bo tam już praktycznie lato:)...
*miasto ładne-malownicze palmy i te klimaty;)..., ale przede wszystkim DUUUŻE!...oj można by sie nieźle zamotać;p...
*mieszkanko przytulne, spore-domek z 2 sypialniami,salonem,kuchnią z jadalnią, osobna łazienka i toaleta,mała pralenka i mały jard z kwiatami z tyłu domu...także całkiem fajno...zważywzy na nasze małe mieszkanko, któe mieliśmy w Anglii...
*załatwiania szkół i innych spraw w toku...
*musze wpomnieć też o podróży bo tej nigdy nie zapomnę...oj działo sie...miałam niezłą szkołę życia
...
-podróż sama w sobie mimo że badzo długa-minęla całkiem nieźle, bo myślałam że będzie gorzej...miła obsługa,prywatny tv i mp3, żarcie i inne bajery...nie wspominając pięknych przystanków podróży typu Hong Kong ...więc pomijając lekki stresik związany z przesiadkami i dobieganiem do kolejnych samolotów, bo było opóźnienie...było oki
...ale niestety po wylądowaniu w Sydney dopiero się zaczęło
...
...a tu naprawde w dużym skrócie:
-pośpiech bo miałam godzine na odbiór głównego bagażu i przesiadke do międzykrajowego samolotu...oczywiście po kolejnej odprawie...ale:
-wszystko dało dupy...bo:
-miałam kontrole bagaży...masakra...a potem...
-...nie przyjęła mi jakaś durnowata pancia bagaży głównych bo stwierdziła że za późno i mam sama dowieść bagaż na miejsce(przypominam że czas do odlotu leciał...)....
-tak więc nie mając wyjścia wkurzona na maksa targałam 50 kg i podręczne, z dzieckiem...! do jakiegoś autobusu, który mnie zawiózł na lotnisko miedzykrajowe
-tam znowu sie otargałam jak durna, kupa ludzi, kolejki bo akurat tego dnia Australijczycy lecieli na jebane footi(tak mój Szczepan sie wyraził )do Melbourne...
...no ale dobra...oby zdążyć...
-jaki łysy facet z obsługi pokazał mi gdzie mam iść żeby szybciej
-...ale nie!...okazało sie że musze iść na jakieś durne check in z bagażami!...
-a tam jakiś koleś znowuż poinformował mnie że nie wpuszczą mnie na pokład samolotu bo zostało 15 minut a musi być 20!!!!!!!!!!! orzesz kur........
!!!!
-ja cała mokra, dziecko zmęczone, bagaże mi sie walają, a do tego karta na telefonie mi sie kończyła!....miałam dość!....rozryczałam sie
...
-efekt był taki że musiałam przebukowywać bilet, dopłacić100 dolarów i jeszcze co kur....najgorsze czekać na samolot w upale, ze śpiącym dzieckiem i moją też już lecącą głową 8 godzin do wylotu do miśka!!!!!!!...
....fajno cio...
na szcząście misio już czekał...(z kwiatami i zabawką dla niuńki
)
Inni zdjęcia: Ziew Ziew ;) svartig4ldur... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24