...jutro wylot....więc zdjęcie "kończącego się"-zachodzącego słonka na niebie jak i naszego z Juleńką pobytu w Polsce...tak neutralnie bo nie wiem kiedy teraz zajże z powodów ode mnie nie do końca zależnych...nie wiadomo jak będzie z netem w nowym domu...tzn- b ędzie ale kiedy- ciężko powiedzieć...
no a wracając...nowy etap...znów od początku-tym razem w Australii w Melbourne. Jak będzie?....szereg pytań, myśli, obaw... zwłaszcza po ostatnich rozmowach z miśkiem...długo nic nie opisywała bo naprawde ostatnich kilka dni pochłonęło mnie doszczętnie jeśli chodzi o brak czasu fizycznie i psychicznie...no i nie wspominając pakowania, które na dobra sprawę sie jeszcze nie skończyło
...więc nie rozpisuje się...
także pozdrawiam cieplutko wszystkich którzy podczas mojej niieobecności będą odwiedzać mojego samotnego bloga....
...dziękuje wszystkim za szczere życzenia powodzenia na nowej drodze
...moje ostatnie życie...ciągłe pielgrzymowanie...może w końcu szczęśliwie poznamy kres tej wędrówki...
" NIE MA TAKIEJ CHWILI W NASZYM ŻYCIU, W KTÓREJ NIE MOGLIBYŚMY ROZPOCZĄĆ NOWEJ DROGI "
JAN tWARDOWSKI
...DO ZOBACZENIA JUŻ Z NOWEGO DOMKU W INNYM ŚWIECIE...
p.s. ...przeraża mnie troche ta prawie 30 godzinna podróż...trasa-Warszawa-Zurych-Hong Kong- Sydney- Melbourene...nieżle nie
...
p.s.1...zapomniałabym- przejżałam zdjątka u wszystkich znajomków- ale naprawde nie mam kiedy skomentować-wybaczcie-za jakiś czas nadrobie- także dodaje jeden ogólny ale prawdziwy koment-
- zdjątka jak zwykle ładniutkie i w swoim stylu...całuję gorąco