Wczoraj najbardzie kojarzy mi się chyba z piosenką złego Rasputina. Cóż.
Ale w sumie Anastazja to cudowna bajka. Jedna z moich ulubionych, no oprócz tego kochałam jeszcze 'Księżniczkę Łabędzi" i Pocachontas. Dobrze było być takim małym dzieckiem. Jak mama gdzieś wychodziła miałam frajdę z tego, że umiałam sama obsługiwać wideo i w kółko oglądałam ukochane filmy... Ach te stare dobre czasy :)
Tak myślę, że już to nigdy nie powróci i aż oczy zachodzą mi łzami. Kasety się pogubiły, wideo zepsuło, a ja... Niby wyrosłam, moge powiedzieć, że na jakiśtam sposób jestem dojrzała, chociaż nie zawsze to pokazuję. Może dlatego, że wiem, że wkrótce nie będzie miejsca na świrowanie. Ale z drugiej strony mam jakies poczucie winy za to, że nie pokazuje tej mądrzejszej strony siebie. Takie głupie uczucie bycia rozdartą i to jeszcze przez swoją zjebaną naturę, duszę, charakter (jakkolwiek to okreslić) -.-
Bywa, może powinnam conieco zmienić, a może ogarnięcie samo przyjdzie.
Właśnie co do ogarniania wracam do przyziemnych (albo bardzie przypodłogowych) spraw. Idę ogarnąć Ubrankowego Potworka, który wraz z początkiem pakowania się do wszelkich wakacayjnych wypadów ewoulował w Ubraniową Bestię, która wydziera się z trzech szaf, by zaatakować mój świeżo uporządkowany pokój... I jeszczew pomysleć, że ganiałam po sklepach aby jeszcze go nakarmić. Człowiek sam sobie szkodzi...
Lecę w dal, w dawne dni
Co minęły daremnie
Nie wiem skąd znana mi
Ta melodia gra we mnie
Dawnych wspommnień rzewny ton
Stukot kopyt w grudniowy szron
W rytmie walca raz dwa trzy
To się napewno śni
Płynie czas, liczę dni,
Co mninęły daremnie,
Nie wiem skąd znana mi
Ta melodia gra we mnie..
"Once upon a december" z Anastazji, ta najpiekniejsza wersja :)
chociaż przyznam, że rosyjska wersja też nie jest zła