Nie piszę, bo nie mam kiedy, tak jak przypuszczałam. Ale z dietą dobrze. Nawet lepiej niż dobrze:) Opiszę wam w skrócie moje ostatnie dni, bo tak będzie najjaśniej.
Środa
Rano waga 57.6kg. Pierwszy raz wzięłam sudafed- 2 tabletki rano z kawą. Przyćpało mnie, pociłam się, ciągle byłam strasznie spragniona i musiałam pić wodę co 10 minut. Czułam trochę głód i ogólnie myślałam, że niestety sudafed to takie samo gówno jak tussi. Byłam zajęta cały dzień, więc zjadłam tego dnia tylko pół małej i cienkiej kromki chleba wieloziarnistego i malusią porcję ryżu z warzywami (bez tłuszczu ofcourse;).
Czwartek
Po przebudzeniu waga pokazała 56.7kg. Rano wzięłam też tylko dwie tabletki sudafedu ale już nie przyćpało mnie tego dnia, pragnienie nie było tak dokuczliwe i nie pociłam się już. W dodatku przestałam czuć głód:) Tego dnia zjadłam też malusią porcję ryżu z warzywami na zimno koło 14 i potem o 20 w restauracji pół maleńkiej porcji makaronu ze szparagami, kilka łyków białego, australijskiego wina, pół kawałka szarlotki (bez skorupy z kruszonki i cukru pudru), mini gałkę lodów waniliowych, pół truskawki, małą filiżankę cappucino. Te jedzenie było kurewsko eleganckie, estetyczne i warte grzechu. Było dużo i najadłam się ale...
Piątek
...waga rano pokazała 56kg!:) Ogólnie tego dnia wzięłam znów tylko 2 tabletki sudafedu, rano zjadłam 2 gryzy suchej bułki pszennej, potem 1 malutką grahamkę na sucho (pół w południe, drugie pół po południu) i 1 i 3/4 piwa wieczorem:/ Z piwem to nie ładnie wiem... Ale nie zjadłam ANI JEDNEGO chipsa, kebaba, batona, zapiekanki, kanapki czy zupki chińskiej. Jak patrzyłam ile jedzą moi znajomi w domu, na koncercie i w nocy już z powrotem w domu to... czułam satysfakcję i radość, że ja nie jem:) W ogóle od rana czułam obrzydzenie do jedzenia. Ale mnie to cieszyło... x) W dodatku wymarzłam w nocy w deszczu na tej Kortowiadzie (a jak się marznie, to organizm spala tłuszcz, żeby się ogrzać) i skakałam pół dnia i pół nocy w błocie, nałaziłam się a wszystko o jednej bułce zjedzonej w dzień... Może siły dał mi tiger light (2kcal) wypity przed koncertem;) Bawiłam się świetnie, chociaż trochę gorzej jak mój chłopak gdzieś sobie polazł na 2 godziny a ja zostałam z ludźmi, których ledwie poznałam tego dnia, więc wtedy byłam wkurzona:///
Dziś
Rano maiłam kaca po tych niecałych dwóch piwach (starzeję się!). Nie ważyłam się z braku wagi ale wiem, że trochę musiało ubyć, skoro prawie nic nie jadłam wczoraj i tyle spaliłam kcal:) Wzięłam dwa sudafedy ale nudziło mi się strasznie, bo wstałam o 8 i nie było totalnie co robić. Miałam iść na koncert znów wieczorem ale ni pójdę jednak. Znajomi niech tam sobie idą ale ja zostaję bo jestem skonana po wczoraj i ciuchy, które wyprałam, bo były CAŁE w błocie, nie wyschły mi prawie wcale i nie chcę w mokrych rzeczach na takie zimno iść.
Dzisiaj zjadałam malutką grahamkę, jogurt naturalny, 2/3 zupki vifon i małe jabłko, żeby nie słabnąć. Chociaż powiem wam, że mam wyrzuty sumienia jak jem te rzeczy... Bo nie czuję głodu, więc to okropne jeść... Staram się jednak zachować rozsądek, żeby nie zemdleć za dwa dni a potem wpierdalać i przytyć.
Jutro wezmę kolejne dwa sudafedy. Zjem jogurt naturalny, jabłko i grahamkę. W poniedziałek czeka mnie ostatni dzień sudafedu i tu pytanie do blackmousine i do dziewczyn, które znają się na tym leku: kiedy znów mogłabym zacząć brać te cudowne tabletki? One są tak wspaniałe, że brak mi na nie słów... :) <3
Edit: Jutro wezmę pewnie 3 sudafedy, bo poczułam głód a to niedobrze. Dorwałam wagę. Zawsze ważę się rano, w piżamie, po wypiciu wody ale zanim coś zjem a teraz zważyłam się wieczorem i w ciuchach. Waga pokazała 55.7 a więc do przodu. Ja się cieszę. Ale z waszej strony nie czuję wsparcia a raczej demotywuje mnie to co piszecie (zwłaszcza kiedy wreszcie coś zaczyna mi wychodzić i chudnę), co sprawia przykrość:( bo prowadzę tego bloga raczej dla dodwania innym otuchy, dawania rad i otrzymywania tego w zamian. Ale mniejsza o to. Prowadzenie bloga to nie obowiązek i jak nie będę dosatwała tu czego potrzebuję, to nie będzie sensu tu być.