Wczoraj, choć nie bez problemów, udało się:) Zmieściłam się w 1000kcal i to do 16. Mój bilans z wczoraj jest długi ale przecież nie chciałam od razu przejść na 500kcal. Chciało mi się wczoraj jeść i to bardzo ale to tylko przez apetyt. Brzuch miałam pełny. I dziś rano jakoś mi tak dobrze jak taka głodna nie jestem. Zjadłam już śniadanko za 240kcal. W takim razie zostało mi jeszcze 660kcal, bo dziś 900kcal.
A ważę... 57,5. A wczoraj i przedwczoraj waga pokazywała 58,5. Ogólnie się wkurzyłam, że takie małe postępy robię i nie ma już mowy o zawalaniu jakimś dużym i kilkudniowym. Już lepiej jeść po 700kcal dziennie i chudnąć niż zawalać co i rusz:/ Więc jutro 800kcal a potem każdego dnia 700. Jak zacznie mi słabnąć zapał, to wezmę sudafed i tyle. Kupię go jutro, żeby mieć przy sobie i zażyć jak będzie trzeba a nie dopiero lecieć do apteki.
Dobra kochane. Lecę już. Powodzenia wam dziś życzę!