


Oprócz błękitnego nieba ... nic mi dzisiaj nie potrzeba :> kawałek polskiego nieba uwieczniony na zdjęciu z mojego pobytu , wróciłam 8 dni temu i trochę tęsknię , trochę czuje jakby to było wczoraj , trochę się czuje jakby cząstka mnie nadal tam była , trochę tak jakby tu było trochę polski ... nie wiem , w każdym bądź razie miło , na prawdę spędziłam tam dużo fajnych chwil i nie mogę się doczekać grudnia... ale chyba nie o tym chciałam pisać
Doszłam do kilku nowych wniosków , zauważyłam że zazwyczaj na sesjach terapeutycznych rozmawiam tylko o tym jak jest w pracy , ostatnie sesje poświęciłam mamie , trochę znajomym i trochę opowiadałam o związku , chciałabym zdecydowanie więcej mówić o sobie a zdecydowanie mniej o pracy , bo chyba lepiej się żyje nie zwracając aż tak uwagi na wytykanie komuś błędów czy zachowań , bo kurde , wiem że nie będę tam pracować wieczność , ale sama |decyduje| o tym jak przeżywam każdy dzień , zamiast skupiać się na niefajnych zachowaniach /słowach /czynach ,które widzę tam , mogę iść do pracy i w spokoju sobie pracować , wizualizując sobie siebie i klientkę w MOIM salonie. Nie raz w różnych książkach czytałam już o lęku i to faktycznie lęk , lęk , lęk , lęk i jeszcze raz lęk - jeśli ma nas w garści to mamy p r z e s r a n e , dosłownie to odbiera tyle radości ... zaczynając od |co ludzie powiedzą| czy |wypada| |co jeśl się nie uda| strach przed oceną innych , strach przed pokazaniem siebie , strach podczas wykonywania podstawowych czynności , lęk przed powiedzeniem "nie" , miałam trzecią taką sytuacje że efekt mojej pracy był nie do końca zadowalający dla klientek albo ja sobie dopowiadałam że nie był , ostatnio robiłam włosu znajomej , pierwszy raz jak robiłam jej włosy jakieś dwa lata temu musiałam zrobić poprawkę bo gdzieś tam coś się poplamilo , zdarza się , no big deal , ale ja wszystko oczywiście zawsze biorę do siebie <nad czym pracuję> i oczywiście od tamtego czasu mam lepsze doswiadczenie , więcej praktyki , w końcu od lipca 2021 pracuje już na pełen etat jako fryzjerka i słyszałam kilkukrotnie jak się wyrobiłam i że widać że nabrałam większej wprawy ale oczywiście jak pg napisała mi że jej córka też chce zrobić włosy , to już lęk orzeszedł mi przez głowę , pracując niby na luzaku ale gdzieś tam jednak z tyłu głowy błąkał się lęk że coś znowu pójdzie nie tak , za nim kolejny że pewnie Mil to wyczuje i pomyśli że coś jest nie tak , włosy wyszły przyzwoicie , z tym że Mil prawie wybiegła po wizycie bo spieszyła się na przyjęcie urodzinowe brata , nawet nie zdążyła zobaczyć włosów , więc to napięcie ze mną zostało , w głowie już tworzą mi się scenariusze że potem przyjedzie z mężem i przy pg i tymim będę się musiała tłumaczyć jeśli coś jej sie nie spodoba , następnego dnia robiłam pg , oczywiście trochę niezrecznie jeśli klientka w trakcie siedzenia z nie skończoną fryzurą w trakcie dzwoni do znajomych czy córki na kamerce .potem nawet zaczęłam się stresować o pg , bo ostatnio jak robiłam jej włosy to prawie rok temu , w dzień w któŠym nie zdałam prawka i zaraz po powrocie do domu wzięłam się za rozjaśnianie ... największa głupota ... coś tam nie poszło po mojej myśli ,chyba musiałam walczyć z tonerem bo pierwszy nie wyszedł tak jak chciałam i też pg wróciła do tego zdarzenia zanim zaczęłam robić jej włosy , no i Ana z większą wprawą , z czystą głową i z wolną ręką <bo pg powiedziała rób co chcesz , oby nie żółte> copy that , rozjaśniły się pięknie i chociaż byłam troszkę rozdrażniona poprzednim dniem i wieczorem , tym że dwa dni wcześniej wróciłam do domu z polski i minęłam się z Danim przed wyjściem .. ale wszystko szło pięknie , włosy nam się nie spaliły nie odpadły , nałożyłam toner , i miejscami szczególnie z przodu koło skroni złapały trochęd mocniej na silver i tak się zdarza i to jest totanie okej , bo to po dwóch myciach się wyrównuje bo fiolet się zmywa , co więcej dla mnie pg wyglądała dobrze nawet w takim kolorze , bo podkreślał jej oczy i wszystko to powiedzialam naprodukowałam się i na samą reakcję na to co mówię i na to czy się jej podoba usłyszałam odpowiedź "no muszę się przyzwyczaić" czyt. "muszę usłyszeć co powie mil" po tylu godzinach pracy , stresie w który sama siebie wpędziłam - PO CO ? NIE WIEM -, znowu trochę pod presją czasu bo chciałam wrócić w miarę szybko do domku do moich chłopaków , zdezorientowana po przylocie , zmęczona i zapędzona w czarny kąt swoich myśli w które - przypominam sama siebie wpędziłam , nie do końca może poprawną interpretacją i dopowiadaniem sobie poza faktami. Nie dostałam przelewu za włosy od Mil od niedzieli do czwartku i te dni biłam się z myślami , czy jest zadowolona , czy się upomnieć , jak będę się czuła jak powie ze coś jej się nie podoba .... z Anią w dwóch wcześniejszych przypadkach rozpracowałyśmy to tak , że miałam napisać 4 najgorsze scenariusze i rozwiązania do nich , przyswoić je żeby tak jakby przygotować siebie , a raczej mózg na to co może się wydażyć , tak działa chemia mózgu , żde wtedy jakby któraś z tych 4 rzeczy faktycznie się działa , mniej więcej automatycznie możemy mieć (wcześniej przygotowane) do niej rozwiązania , wtedy jest to już tak jakby znane dla mózgu więc się mniej stresujemy i potrafimy zachować spokój w danej sytuacji , (działa to też pozytywną stronę, chyba nawet dzięki temu udało mi się zachować spokój za drugim podejściem do prawka , wtedy kiedy zdałam) , byłam na 95% pewna że coś będzie nie tak i wynikną z tego nieprzyjemne rzeczy , ale zdobyłam się wkońcu na odwagę i wysłałam Mil smsa w odpowiedzi dostałam przeprosiny i wytłumaczenie że na śmierć zapomniała i już to robi , nic o włosach nie pisała ani ona ani pg , ale nie będę się doptywać bo to są osoby którym nie łatwo dogodzić że tak powiem , natomiast nie w tym rzecz , rzecz w tym ze znów dałam się zaplątać w kilka dni zrezygnowania , niepewności , lęku ....
Kurcze ja na terapii gadam tyle o tej pracy ... no dobra bo czuje ze tam nie pasuje , ale czyżbym się bała póścić to wolno ? dać sobie na luz , zająć się chociażby sobą , według mojej ideii |nie chce być tylko fryzjerką| , gdzie eksplorowanie świata ? gdzie więcej czasu na dostrzeganie i przeżywanie cudownych momentów , pięknych miejsc , czy to właśnie lęk każe nam się kruczowo trzymać tego c z e g o ś co odbiera nam szczęście/pewność siebie , siedzimy schowani pod tymi lękami jak pod kamieniem , bojąc się co będzie jeśli z niego wyjdziemy , jeśli się od nich uwolnimy ? co wtedy robić ? czym się zająć ? w którą stronę iść ? jak przeżyć dane nam lata tak żeby nie załować ani chwili ? na początek jest ciężko nawet jeśli ktoś wie czego chce , lub myśli ze wie czego chce ..... carpe diem czy żyj swoim życiem jakby każdy z nich miał być ostatni ... nie wydaje mi się to takie łatwe
Czuje w głębi serca że to prawda z tą całą duchowością , wizualizacjami , pozytywną energią czy naszymi wibracjami i falami elektromagnetycznymi , czuje że jeśli tylko przestanę się bać i nauczę się przyjmować ... nie wiem ... dary ... łaskę ... to wszystko co możemy dostać od universe , oczywiście cały czas dostajemy , ale jak to powiedziała Ania , dostajemy tyle ile jesteśmy w stanie udźwignąć. Ale wszystko małymi kroczkami , to jest proces , cieszę się że jestem na dobrej drodze i każdego dnia coś tam sobie uświadomie , coś tam sobie odkryje , przypomnę , zamanifestuje
Staram się wprowadzać nowe nawyki i kreować swój świat , dużo już udało mi się zmienić
Użytkownik littleannieee
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.