Gówniarz sprzed tygodnia.
Z tej okazji,że dzisiaj byłam w stajni.
Gdy wsiadłam do auta,szef powiedział,że wczoraj Ordyn o mało go nie zdmuchnął na polu.Pogratulowałam mu i powiedziałam wprost,że wzięłam te dni wolne dlatego,żeby wypocząć,bo denerwuje mnie zachowanie koni i jestem zdenerwowana.
Wtedy zaproponował mi od tak,żebym sobie zrezygnowała,skoro mi koniki już nie pasują,ponieważ znalazł sobie już nową dziewczynę na moje miejsce,która świeeetnie stajnie zamiata i jest w ogóle zajebista.Odpowiedziałam mu : "To świetnie,to wprost zajebiście,że zamiata stajnię lepiej ode mnie!" i odwróciłam głowę.
Gdy dojechaliśmy do stajni,podczas gdy przebierałam się,zaczął mi zarzucać,że jestem pojebana,że naćpałam się,że po chuja nam była ta współpraca,po co,zarzucał mi,że "jutro będzie twój dzień pożegnania z końmi!",na to wszystko krzyczałam tylko "NIE WIEM!",gdy nagle weszła Agata i przerażona patrzyła się na mnie,to w kierunku wrzasków szefa.Nic nie pytając,powiedziałam do niej tylko : "tak,jest tam,przebiera się" i poszłam w pizdu.
Opowiedziałam wszystko Natalii,która jeździła na polu.Nie mogła w to uwierzyć.
- Widziałam tą dziewczynę.Słyszałam,jak rozmawiali o tej pracy.Tomek bardzo dużo chwalił ciebie i mówił,że nie wie,czy z tą dziewczyną wyjdzie,ponieważ ty jesteś i bardzo sobie ciebie zachwalał.
- on kurwa dużo rzeczy gada...
Odpowiedziałam.Dla niego byłam cieniem.Nie interesował się,gdzie poszłam,na ile,z kim rozmawiam,co robię.O dziwo nie potrzebował mnie.Od tak prowadził sobie jazdy.
Po godzinie chyba mu przeszło,bo zaczął zarzekać się,że to tylko moje humorki i że mnie batem zleje.
Próbowałam nie robić napięć szczególnie przy kierowniku ośrodka i jego rodzinie,więc zajmowałam się pomocą i innymi sprawami.
O dziwo pozwolił mi wsiąść na siwego.Nie słuchałam się go,jeździłam po swojemu,zbierałam,kombinowałam,galopowałam po górce,kłusowałam tu i tam.A gdy coś próbował mówić,uciekałam szybkim galopem od niego,jak najdalej.Krzyknął do mnie,że "nigdy nie widział mnie tak świetnie jeżdżącej",po czym zaczął wyżywać się na Agacie,która nie potrafiła zagalopować (bo słabo jeździ).
Jutro o 6 w stajni.Podobno teren.Odprężę się....znaczy,nie,będę walczyć o życie,bo naprawdopodobniej na Ordynie jadę.
Nie dam się.Przetrwałam dobre dni,wypadek,przetrwam wszystkie złe dni.Wszystko,co złe.Mimo,że wszyscy odradzają mi odejście.
"KIEDYŚ TE WSZYSTKIE ZŁE DNI OBRÓCIMY W DOBRY ŻART."