


No dzisiejszy dzień zaliczam do najbardziej udanych.
Wpadli do mnie niezapowiedzianie chłopaki z Belgii, i już od samego rana biegaliśmy od bidronkorzyca do orzyca :) wiedzą tylko wtajemniczeni o co chodzi. Z miejsca ruszyliśmy na mościska, a wróciliśmy grubo po południu.
Miód smakował wspaniale, a na dodatek wyciągneli jeszcze fajkę wodną. No tak skoro to Trebor i Zibo to się mogłem tego spodziewać.
Całość doprawiliśmy jeszcze nutką pikantnych chipsów. Następnie obraliśmy kierunek na festyn ale... wyskoczyliśmy na bilarda i piwo. No do 22 dotrwaliśmy.
Jednak wraz było nam mało. To jeszcze na działkę do znajomego żeby kilka ubotów zaliczyć ;P No i wreszcie północ. Się dowiedzieliśmy że chata u jeszcze innego wolna i znów świętowanie przenieśliśmy. Jednak ja nie dotrwałem. O 6 pobudka bo wyjeżdżam na wieś. No to trzeba wracać.
Dzień udał się świetnie. A zostaje jeszcze poniedziałek :) Bo chłopaki wyjeżdżają we wtorek. Więc jedziemy na Zbójno i mam nadzieję, że Trebor i Kankros załatwią parę dziewczyn. To by się szykowała niezła balanga :D
Chwila szalonej zabawy jeszcze mi nie zaszkodziła.