Kłusik na kole.
Czy jesteśmy na to gotowi?
Współpracując z końmi, często zadajemy sobie to pytanie, czy oby na pewno nasza relacja i nasz poziom jest wystarczający, by postawić krok dalej w nowym ćwiczeniu. Pisząc na własnym przykładzie,zazwyczaj odpowiedź brzmi ''eee, to jeszcze nie nasz lvl''. Dalczego? Zapewne obawiam się,że coś zepsuję,że zamiast zyskać, stracę. Jednak to nieprawda,doszłam do wnionsku, że jeśli nie spróbuję ,to się nie dowiem,a jeśli się nie dowiem, to będę stała w miejscu.
Nasz ostatni wspólny dzień z Pipi w SRR chciałam wykorzystać jak najlepiej. Powiedziałam sobie ''jeśli teraz nie spróbuję,to już nigdy''. Pchnęła mnie świadomość,że jutro jej już tu nie będzie. Zdjęłam jej ogłowie i z linką na szyi robiłyśmy wszystko to,co przed chwilą na wędzidle, a jeszcze kilka dni wcześniej plątały się myśli ''cordeo jeszcze nie dla nas, pewnie nie będzie żadnej współpracy''. Gdyby faktycznie jej nie było? Przynajmniej była bym pewna,że musimy jeszcze popracować,by sobie na to pozwolić. Po tej lekcji, ostatniej, którą udzieliła mi Pipi i za którą jej serdecznie dziękuje, ''eksperymentujemy'' z młodą. Ćwiczenia na wolności? ''To stanowczo za wcześnie! Wróć,próbujemy.'' Dosłownie kilka ćwiczeń,które mamy dopracowane na linie przełożyłyśmy na wolność, efekt? Zaskakujący i zadowalający. Nie piszę, że to moment,w którym możemy odłożyć linę i robić wszystko bez niej,absolutnie,ale wiem,że czasem możemy sobie na to pozwolić. Ja osobiście wolę pracować na wolności,koń ma wtedy pole decyzji-idę-nie idę. Jeśli idziesz, cieszę się! Jeśli nie, muszę coś zmienić,poza tym nasza mowa ciała jest bardziej precyzyjna, sygnały dokładniejsze.
Ćwiczenia, których się obawiałam, Quiene wychodzą lekko i poprawnie - to oznacza, że ja nie byłam na nie gotowa, a nie ona. Koń potrzebuje wyzwań, nowych wymysłów, jeśli idziemy dalej, rozwijamy się, próbujemy i uczymy, jeśli staniemy na jednym poziomie, ciężko będzie z niego wyjść.