hmm, długi łikend, choroba przygniotła mnie do łóżka. nie mam co robić. i przypomniał mi się ten wakacyjny fbl, o którym zapomniałam tak szybko, jak się o nim dowiedziałam.
jesień, pewien rodzaj monotonii. no i jest już na co zwalić swoje problemy.
zdjęcia moje powalają swą cudowną jakością, ja wiem, ale nie mam ochoty szukać tych ładnych, ani bawić się programami. tak już mam, biorę pierwsze z brzegu, niezależnie od tego, jakie ono jest.
zupełnie nie mam ochoty bawić się w liceum. żałuję, że nie poszłam do technikum. studia, naukanaukanauka, to wszystko... jeee, yt dazynt mejk anji sens tu mi.
chętnie bym sobie z kimś pogadała. z kimś, kto nie potrzebuje rozgłosu, z kim mogłabym się spotkać w tym spróchniałym Gorzowie. marzy mi się wycieczka po bulwarze, po jakimś parku, cokolwiek.
tylko, że ten fbl wykreślił mnie z życia społecznego. z kimkolwiek nie chciałabym się umówić, on i tak będzie polował tylko na to, żeby dowiedzieć się, kim jest 'ta co zabrała nick kustrze'. w życiu bym nie pomyślała, że jedno głupie lustro do mojego pokoju tak zmieni moje życie, hmm. ; >
może znajdzie się ktoś na ten jesienny wieczór? na noc w sumie.
potrzebuję rozmowy i to tak cholernie mocno.