Jack Sparrow.

No i po trepie. Jeszcze nie mam zdjęć i nie wiem w sumie czy bd miał bo nie do końca pamiętam czy ktoś robił mi jakieś zdjęcia, w zasadzie to nie do końca pamiętam cokolwiek. Mimo zmęczenia, przez które moja pamięć jest tak wadliwa, wiem jedno, było naprawdę świetnie, cudownie oprócz kilku incydentów, o których już niedługo nie będziemy pamiętać, bądź będą dla nas nauką. Ośrodek w którym się zatrzymaliśmy był co najmniej ciekawy. Kotlet schabowy składał się głównie z panierki i tłuszczy (mam nadzieje) zwierzęcego, keczup okazał się być dżemem, a ziemniaki to po prostu ziemniaka. Prócz tego mieli tam pyszną herbatę, o taaak, gorącą, gorzką herbatę, której codziennie rano wypijałem kilka szklanek bo tak bardzo była pyszną herbatą jak na herbatę. Kolejnym ciekawym aspektem były pokoje. Jeżeli otworzyło się drzwi na balkon, z temperatury +19 stopni Celsjusza w przeciągu 10sekund robiła się temperatura -34 stopni Celsjusza. Uwielbiam takie warunki. Wcale nie jest to ironia. Miło jest czasem uciec z ciepłego kurwidołka zwanego domem i pomieszkać w takich warunkach żeby potem docenić jak przyjemnie jest wracać i wychodzić z domu w którym jest ciepło, jest jedzenie i można pić tyle herbaty ile się chcę. Chociaż te warunki to tak szczerze powiedziawszy, chuuuj z nimi bo tak naprawdę liczyło się towarzystwo które jak rok temu dopisało i było naprawdę wspaniałe i cudownie było siedzieć z tymi ludźmi do późno (no chyba że akurat rzygało się na podłogę w pokoju), rozmawiać śmiać się i palić papierosy. Za rok jako weterani.

Nawet usłyszałem że mam fajne notki na fbl, bardzo to było miłe bo zdjęcia może wstawić każdy a takiej notki to nikt prócz mnie nie sklei.