Tak jest, dokładnie, zakochany! I to na całego!
Tylko z jednym szczegółem, nie w mojej niewatpliwie wspaniałej partnerce (której - niestety - na zdjęciu nie widać zbyt dobrze), ale w samym w sobie tańcu.
Teraz, kiedy przypominam sobie, jak zachowywałem się na wcześniejszych imprezach, gdzie do tańca naciągnąć mnie było aż za ciężko, zastanawiam się, jak mogłem tak bardzo marnować czas! A wszystko zaczęło się w tej samej auli, w której wczoraj tańczyłem - od kursu tańca towarzyskiego, zaczętego prawie rok temu.
To była jedna z lepszych decyzji mojego życia. I bardzo się z niej cieszę. A ta powaga tutaj to jedynie efekt skupienia (patrząc na trzymanie i kroki - to zapewne quickstep).
Mam ochotę na kolejną zabawę... w tej końcówce ferii nie tańczyłem tyle, ile chciałbym.
To doskonałe zapomnienie o wszystkim na zewnątrz, metoda na radość i - przynajmniej jak dla mnie - odpoczynek... od wszystkiego!
Chciałbym jeszcze umieć robić to naprawdę dobrze :)
Edit: Karnawałowa SNE 26.II. Ma ktoś coś ciekawego wcześniej? Można się wkręcić? Będę wdzieczny ;)