"Optymista", bo zdjęcie Boni jest, cytując "w kolorki", i to jasne kolorki.
A "niby, że", bo... ostatnio nie mam powodów do optymizmu.
A tak naprawdę? To nie jest tak źle, jak wydawałoby się na pierwszy rzut oka.
Byłem wczoraj, jak to u nas w klasie mawiają, oblewać prawko. I to na czym? Na teorii...
Totalna porażka. W rzeczywistości to dostałem wreszcie porządnego kopa. I raczej mi się należało.
Trochę mnie to struło, szczególnie na początku. Ale dzisiaj, im dłużej trwa ten dzień, zdaję sobie sprawę, że jedynym ,co na tym egzaminie oberwało, była moja duma. Przesadna pewność siebie.
Przed tym wszystkim mogłem sobie myśleć "Kto by nie zdał teorii" i tak dalej. Teraz... może wreszcie się czegoś nauczę?
Te ferie zimowe były najlepsze w moim życiu - i Bóg ułożył to tak zapewne dlatego, że były ostatnie. A ich zakończenie również wydawało się gorsze, niż w rzeczywistości było.
Miałem przecież obok siebie moich przyjaciół, a akurat to spotkanie z Sarą było jednym z najlepszych, od kiedy pamiętam.
To było w sumie zabawne, kiedy tak razem z nią i moimi rodzicami siedliśmy rano przy stole pogadać sobie o imprezie, coś o jazdach, coś o studiach... w ogóle, jakby nie była moją przyjaciółką, tylko co najmniej członkiem naszej rodziny.
Na pewno pod jednym względem jestem szczęśliwy - mając tak wspaniałych rodziców.
Podsumowując... czekam, co się będzie działo, i zostawiam wszystko w rękach Najwyższego.
I staram się uśmiechać :)
chociaż nie wyglądam wtedy tak ładnie
jak na przykład Ania :)
"Dorosłe Grysiątko" :D