Pomału mija 5 dzień rozłąki...
Dzisiaj znowu sobie nie porozmawialiśmy... cały czas się mijamy raz on pisze czy jestem jak mnie nie ma przy kompie, to ja piszę kiedy jego nie ma... Już nerwicy dostaję przez to.
Obejrzałam Now Is Good. Łezka poleciała, ale nie był to nie wiadomo jaki wielki wyciskacz łez jak to pisali, może za mało wraźliwa jestem? A może po prostu już nie miałam czym płakać?...
Mam wrażenie, że po prostu jest tak jak w zeszłym roku. Po prostu przyjedzie jutro samochodem na ten drugi dzień świąt, a mój tato obleje go wodą z szklanki na dzień dobry. Zaś mama będzie suszyć i prasować jemu koszulę, a my po prostu będziemy wtuleni w siebie u mnie w pokoju, bo przecież nie widzieliśmy się 5 dni....
Chcę wierzyć, że tak będzie. Jednak te 5 dni zmienia się w 160
Tutaj u rodziców jako tako sobie radzę, ale co będzie jak wrócę do naszego pokoju? Zobaczę jego pozostawione na fotelu spodenki w któych śpi? lub okulary, któe zakłada do wspólnego oglądania filmu jedząc sałatkę owocową? Jak mam dzielić sama podwójne łóżko?
Ehh muszę to jakoś przeżyć, dlatego chcę osiągnąć swój cel o któym pisałąm w pierwszym poście.
Mam nadzieję, że Wy mi jeszcze pomożecie przetrwać ten trudny okres :)
10 minut po dodaniu tego wpisu udało nam się dogadać na skype! ;)