To jest zdjęcie z kategorii "nie-wiem-co-to-ale-ładne". Z włajaża do Londynu. Ogólnie wszystko było na swoim miejscu:
- piętrowe autobusy, czerwone
- szpanerskie budki telefoniczne, oczywiście czerwone
- znaczki metra, też czerwone
- telebimy na Piccadely, też w większości czerwone
- faceci na koniach zmieniający straż, no zgadnijcie? brawo, czerwoni
Ogólnie można powiedzieć, że Londyńczycy lubią czerwony.
A tak poza tym to było całkiem nieźle. Pomijając tego, że nogi mi odpadły i zostały w Cambridge.
Wakacje się kończą. Nie, żebym miała jakieś przykre uczucia w związku z tym. Do szkoły zawsze chętnie się wraca . I tak za najbardziej udany uważam....
- wcale nie wyjazd do Anglii
- niestety też nie opalanko w Rumunii
- nie wasza kolej- mówię dniom kiszenia się w domu
- jednak nie wesele siostry (okrutna jestem, wiem)
- alęęęęę (jak to mówi Garfield).......
Tatry z Wodzem!
Tak. Wiem. To. Jest. Dziwne?
Ale i tak najfajniej było właśnie tam.
Za rok jadę.
I w ogóle.
I na narty też.
Z Wodzem, z Wodzem
Kurczę, cały czas kręci mi się w głowie to zdanie:
"Wooodzuuu.... Yhym.... WODZU! Jest nowy plan."
Niektórzy wiedzą o co chodzi.
Inni się dowiedzą.
Tak.
Na 15 urodziny zamierzam zorganizować piżama party (wcale nie z piżamą lamą).
Z nocowaniem.
I oglądaniem filmów.
Długo.
Bardzo długo.
I w ogóle będzie fajnie.
Tylko nie wiem kogo zaprosić.
Bo wszyscy się nie zmieszczą.
Może kogoś wsadzimy do piwnicy....
Żartuję...
Mój dekalog międzynarodowy:
1. Nigdy nie idź na zakupy z Rosjanką.
2. Jak już popełniłaś ten błąd, to za żadne skarby nie pozwól, żeby dołączyła do was druga Rosjanka.
3. Albo Białoruska.
4. Lub Kazachstanka.
5. Ani Ukrainka.
6. Najlepiej w ogóle nie chodź na zakupy, bo w Anglii jest drogo.
Dziś do kina na "Kac Vegas".
Ela, o co ci chodziło?