Wrzucam zdjęcie tego głupiego psa Ani, który jest mimo wszystko bardzo miły w dotyku, ale chyba za długo by się gotował, bo nie mam nic dodać.
Nic nie jest tak samo i nie podoba mi się to. Bo szkoda tego wszystkiego, czyni mi to cholerną pustkę i stratę. Chciałabym to zmienić, ale nie wiem jak. Nie wiem nic. Wiem tylko, że to chyba przeze mnie. A może to kwestia czasu? Przecież było tak zajebiście. Dzień dzisiejszy ogólnie pod znakiem rozpaczania nad nieobecnością na dzisiejszym Kulcie 20 parę kilometrów stąd. Ja bym tam przecież zajechała na rowerze. Wszystko sie zjebało. Prawie. Wszystko. Uległo. Diametralnej. W chuj. Zmianie. Chcę znowu gadania o gwiazdach, kosmosie, końcu świata, bliskich ludziach, sensie życia, ciemności, strachu i wszystkim na raz. Do 2 w nocy. I nietoperzy.