"Zołza nie jest jędzą ani wrednym babsztylem.
Zołza ma życzliwe usposobienie, a jednocześnie jest silna. Ma siłę, która przejawia się bardzo subtelnie.
Taka kobieta nie rezygnuje z własnego życia i nie ugania się za mężczyznami. Nie pozwala, żeby mężczyzna myślał, że ma ją w garści. I umie postawićna swoim, gdy on się zagalopuje.
Wie, czego chce, ale nie sprzeniewierzy się samej dobie, żeby to dostać. Przy tym wszystkim jest kobieca, jak stalowa magnolia- na zewnątrz delikatna jak kwiat, wewnątrz twarda jak stal. Używa tej kobiecości dla swojej korzyści. Co nie znaczy, że wykorzystuje z premedytacją mężczyzn, bo ona gra fair. Ma jedną rzecz, której pozbawiona jest gąska- przytomność umysłu, dzięki której nie daje się ponieść romantycznym mrzonkom.
Na dodatek nie traci głowy, gdy znajdzie sie pod czyjąś presją. Podczas gdy kobieta, która jest zbyt miła, daje i daje, aż zostanie z niczym. Kobieta trzeźwo myśląca wie, kiedy się wycofać."
Tak, fajnie być zołzą.
Naprawde mi się to podoba.
Takie dwie twarze,
dwa światy.
To coś innego...
Przygoda z życiem i ludzmi.
Marzyć tak.
aby każde marzenie niosło ze sobą nadzieje...
Mówić tak.
by w drugim rodziła się wiara...
Słuchać tak.
by od każdego tętniła miłość...
i wreszcie
Patrzeć tak.
by ujrzeć siebie i tego dugiego w skrawku tęczy...