*dwa miesiące później*
Dzisiaj jest wtorek, początek lipca. Na szczęście jestem już po maturze, o dziwo zdanej! W sumie to u mnie wszystko po staremu, z niecierpliwością czekam na swojego trzeciego brata. USG wykazało, że to będzie chłopczyk (cóż za zaskoczenie!). Z Grześkiem ostatni raz widziałam się ponad miesiąc temu, odwiedziłam go w Zielonej. Zaprzyjaźniliśmy się, choć na początku naszej znajomości nic na to nie wskazywało. Codziennie ze sobą pisaliśmy, dzwoniliśmy. Nawet Adam go polubił.
Dziś rano obudziło mnie słońce świecące prosto w moje oczy. Przebrałam się i zeszłam na dół. W kuchni przywitałam się z mamą. Zauważyłam, że płakała.
- Mamo? Co się stało?
- Nic kochanie. Zrobić ci tosty?
- Przecież widzę, że płakałaś. Możesz mi powiedzieć.
- Znienawidzisz mnie.
- Powiedz o co chodzi.
- Obiecaj, że narazie nikomu nie powiesz...Bo widzisz. - chwyciła mnie za rękę. - Zrobiłam badania i to dziecko to...
- Będzie chore?
- Nie. To nie jest dziecko taty.
- Słucham?!
- To się stało gdy byłam w delegacji...
- Jezu! Nie chcę tego słuchać! Mamo! Jak mogłaś!
- Kochanie, spokojnie. Usiądź.
- Nie! Nie będę spokojna! Nienawidzę Cię! Jak mogłaś to zrobić? Już nie kochasz taty?
- Kocham...
- Więc mu o tym powiedz. - z płaczem pobiegłam do swojego pokoju. Zaczęłam myśleć. Nie wiedziałam co robić. Wzięłam komórkę i wybrałam numer Grześka. Cholera, nie odbierał. Akurat teraz. Wyjełam z szafy dużą torbę i zaczęłam wrzucać do niej ciuchy. Z pudełka wyjęłam swoje pieniądze 'na czarną godzinę'. Zeszłam na dół, gdzie spotkałam się z pytającym spojrzeniem mamy.
- Wyjeżdżam na jakiś czas. Odezwę się. - powiedziałam i wyszłam z domu. Ponownie zadzwoniłam do Grześka, ale nadal nic. Poszłam na dworzec, sprawdziłam pociągi, za godzinę odjeżdża do Zielonej Góry, miałam więc sporo czasu, postanowiłam pójść do sklepu. W końcu na peron podjechał pociąg. Kilka godzin później byłam już w Zielonce. Złapałam taskówkę, która zawiozła mnie pod dom Grześka. Zadzwoniłam do drzwi. Długo nic. W końcu otworzył drzwi.
- Hania? Co ty tu robisz. Ale zrobiłaś mi niespodziankę. Jak miło! - powiedział, jednak ja nie wiedziałam co odpowiedzieć, popłakałam się. - Hej, mała. Co się stało? - podszedł i mnie przytulił. Po chwilii weszliśmy do środka, gdzie zrobił mi herbatę.
- Co się dzieje? - zapytał, a z moich oczu znowu poleciały łzy.
- Moja mama...- zaczęłam. Nie wiedziałam jak mam to powiedzieć. - Boże, jak ja jej nienawidzę!
- Dlaczego?
- To dziecko nie jest taty. Rozumiesz? Moja mama ma kochanka!
- Tak mi przykro.
- Najgorsze jest to, że tylko ja o tym wiem. I nie wiem czy mam powiedzieć o tym tacie i Adamowi.
- To powinna zrobić twoja mama.
- Chyba nie zamierza.
- Więc co zamierzasz?
- Nie wiem. Jak narazie to nie mam ochoty tam wracać.
- Rozumiem. Możesz zostać u mnie.
- Bez przesady. Znajdę sobie jakiś hotel.
- Nie ma mowy. Nie zostawię cię. I tak mieszkam sam a jakieś łóżko dla ciebie się znajdzie.
- Dziękuję. - wyszpetałam i się do niego przytuliłam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Gdy się obudziłam leżałam pod kocem nadal przytulona do przyjaciela.
- Przepraszam. - powiedziałam.
- Nic się nie stało. Jesteś zmęczona. A może i głodna? Zrobić kanapki?
- Nie, dzięki.
- I tak ci zrobię. Muszę o Ciebie zadbać. - wstał i poszedł do kuchni, a ja za nim. Po chwilii zadzwonił mój telefon. Na ekranie zobaczyłam zdjecie Adama.
- Halo? - odebrałam.
- No hej, gdzie ty się podziewasz?
- Jestem w Zielonej Górze u Grześka.
- Dlaczego tak nagle wyjechałaś.
- A tak jakoś. Stęskniłam się za nim.
- A kiedy wracasz?
- Jeszcze nie wiem.
- Dobra. To pozdrów go tam i trzymaj się. Pa!
- Pa.
Po rozmowie zjadłam przygotowane przez Grześka kanapki.
- To co robimy? - zapytał.
- Ja chyba się położę. Jestem straaaaaasznie zmęczona.
- Dobra, chodź. Zaprowadzę cię do pokoju.
Chwilę później, po kąpielo leżałam już w łóżku. Nie potrafiłam jednak zasnąć. Ciągle myślałam o tym, co dzieje się w domu. Po jakiejś godzinie wtsałam i poszłam do salonu, gdzie siedział Grzesiek. Usiadłam obok niego.
- Już wyspana? - zapytał z uśmiechem.
- Nie, jakoś nie mogę zasnąć.
- Może chcesz mleka? Podobno pomaga.
- Okej. Poproszę. - wyszedł i chwilę później wrócił z kubkiem mleka, który mi podał.
- Dzięki.
- Radzisz sobie?
- Jakoś.
- Będzie dobrze. Zobaczysz.
- Mam nadzieję. - położyłam głowę na jego ramieniu. - Dzięki, że jesteś.
- Zawsze będę. - popatrzył mi prosto w oczy, po czym chwycił moją rękę i przybliżył jego twarz do mojej. Delikatnie musnął moje usta.
20 komentarzy -> następny rozdział ;-)