Otóż sytuacja wygląda następująco: w tym poście nie będzie błyskotliwych metafor, odniesień do prywatności i tym podobnych. Będzie za to czysta i subiektywna ocena rzeczywistości.
Od pewnego czasu w wielu miastach Polski wisi sobie na ścianach Pan David, robiąc na wielu niesamowite wrażenie. Muszę wprawdzie przyznać, że zauważyłam Pana dopiero kilka dni temu, ale to nie ze względu na ignorancję, a raczej na bezpieczne poruszanie się po drogach przy użyciu własnego pojazdu czterokołowego.
Pewnego okrutnie mroźnego, jak przystało na początek lutego dnia wyszłam z domu z zamiarem odskrobania swojego pojazdu czterokołowego z zalegającego na nim szronu i udania się na uczelnie w celu zdania ostatniego egzaminu w sesji. Niestety po chwili okazało się, że uparty pojazd wcale nie ma zamiaru ruszać się z pod domu kiedy panuje mróz sięgający -20 stopni C. Nie pomogły prośby, groźby, ani tłumaczenia, że przecież cieplej mu się zrobi po takiej przejażdżce, a jak ludzi z uczelni rozwozić będzie, to również się ogrzeje przy pomocy ich ciał i parujących oddechów. Pojazd mój kochany wydał z siebie kilka dźwięków wskazujących na próby odpalenia i ruszenia z miejsca (próby mało przekonujące), jednak ostatecznie postanowił wymigać się od obowiązków rozładowanym akumulatorem.
Jako, że godzina była jeszcze na tyle wczesna, że szansa na napisanie egzaminu po dojechaniu na uczelnię komunikacją miejską była duża, udałam się na przystanek. Ku mojemu zdziwieniu autobus podjechał natychmiast, więc mogłam we względnym cieple podróżować przez miasto. Niedaleko finalnego celu mojej podróży zobaczyłam właśnie jego - Pana Davida. Wisiał biedny na jakimś budynku i nie wyglądał tak, jak na zdjęciu zamieszczonym przeze mnie powyżej. Otóż Pan David miał na sobie jedynie majtki sygnowane logo H&M, które nawiasem mówiąc nie robiły jakiegoś piorunującego wrażenia. Cała sytuacja wzbudziła we mnie coś na kształt czynnika ludzkiego, może nawet opiekuńczego, bo pierwsza myśl, która przemknęła przez moją głowę brzmiała "Taki mróz, a on tu biedny wisi w tych gatkach"... Kolejne myśli były już nieco innego rodzaju, ale nad ich treścią nie będę się tu rozwodzić.
W każdym razie doszłam do wniosku, że może jednak Pan David wiszący w tych brzydkich gatkach jest dobrym rozwiązaniem w mroźne dni. Istnieje bowiem szansa, że rozgrzeje jakieś serce, a przy odrobinie wyobraźni może nawet ciało ;).
P.S. Post ze specjalną dedykacją dla Artura, który jak się okazało śledzi, czyta, docenia ;P