życie jest szkłem
które jakże rani brutalnie...
przyglądając się dokładniej widzisz
że to odłamki lustra stłuczonego...
widzę coś tam nikłego...
swoją mglistą podobiznę
pełną pustki- bez wyrazu...
stwarza wrażenie smutnej
a może to moje prawdziwe oblicze...
życie jest szkłem -
czasami ciepłe barwy tęczy przybiera...
ale ile było takich chwil?
Pięknych i kolorowych...
Już ich nie ma -
Pozostają tylko wspomnienia...
Choć wiele blizn pozostawia życie
Powstają z każdym dniem nowe
na sercu odciśnięte...
jak kamień ciążące...
czy warto dusić to wszystko w sobie?
Może tak stłumie lęki i smutek
Swego kaleczącego szkła...
A może to ja
Uparcie wpycham rękę w szkło
Raniąc się nieustannie?
Powstaje wieczny dylemat-
-Czy warto?...
Czy nieustannie odnawiająca się rana
W końcu się zagoi...?
Może wkrótce nadejdzie kres cierpienia...
Zakryje moje powieki czernią nocy...
I łza spłynie tylko po twarzy..
Nastanie czas tak oczekiwany
Snu wiecznego...
I wreszcie łza spadła...
Ale to była niezwykła łza...
Pełna ulgi i smutku...
Szklana –
- kończąca me życie...