Jestem dumna z mojego chłopaczka, dał dziś z siebie wszystko. Wszystko co najlepsze i co najgorsze, ale cóż, inaczej nie byłby sobą.
Tak więc Nemo nie chodził od tygodnia i nazbierał w sobie mnóstwo energi. Pierwszych osiem kółek na lonż było przebrykanych i poprzeciąganych w różne strony.. Może to przez skośnik, który miał pierwszy raz na chrapach.
W międzyczasie okazało się, że rozwalił sobie pysia i poleciało trochę krwi.. :( To akurat zniosłam chyba gorzej niż on.
Pochodził też trochę pod siodłem, było pięknie. Chłopaczek zaczyna się zbierać sam z siebie ; o
Po jeździe spróbowaliśmy się pierwszy raz ukłonić. Niesamowite jest to, jak Nemo chłonie to co chcę z nim robić i jak bardzo mi zaufał przez ostatni rok. Cudowne konisko <3