Odsunęłam się od drzwi by móc je otworzyć, mimo, że tego nie okazywałam bardzo cieszyłam się, że mogę go zobaczyć. Nie dając mu dojść do słowa przytuliłam go bardzo mocno, a po policzkach spłynęły mi łzy, cholernie się za nim stęskniłam.
- Brakowało mi ciebie - wyszeptałam pociągając nosem. Był zdezorientowany, ewidentnie nie wiedział o co mi chodzi, dlaczego tak się zachowuje. Swoją drogą nie wiedziałam czy mama coś mu powiedziała, czy najzwyczajniej odizolowała mnie od całego otoczenia.
- Mam nadzieję, że już się lepiej czujesz, przykro mi, że zachorowałaś akurat po tej imprezie - mówił, dręczyły go wyrzuty sumienia, kto jak kto ale Max nie posiadał umiejętności ukrywania uczuć.
- Już jest dobrze- odparłam wymuszając uśmiech po czym złapałam go za rękę i zaprowadziłam do swojego pokoju. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Często tak robiliśmy, żadnemu z nas to nie przeszkadzało, w dobrym towarzystwie można przecież milczeć godzinami, jednak tym razem było inaczej, cisza mnie drażniła, czułam, że wszystko to co ukrywałam przed znajomymi stara się wyrwać na zewnątrz i gdyby nie to, że chłopak się odezwał pewnie dowiedziałby się co naprawdę stało się tego wieczoru.
- Kiedy wracasz do szkoły ? - spytał patrząc na mnie a w jego oczach jakby rozbłysła iskierka nadziei na to, że wszystko wróci do porządku.
- Właśnie w tym jest problem - urwałam uciekając wzrokiem nie wracam do szkoły, nie do tej.
Na jego twarzy pojawiła się irytacja, jednak nie pytał o nic więcej, jedynie cicho westchnął i przytulił mnie do siebie. Usiadłam mu kolanach po czym oparłam głowę o jego ramie, nie musiałam długo czekać na odzew z jego strony. Uśmiechnął się, tym razem szczerze, tęsknił za mną, dobrze o tym wiedziałam, przez co czułam się jeszcze gorzej. Na moich ustach również zagościł uśmiech, a chwilę później poczułam na nich jego usta. Całował mnie tak delikatnie i czule jak zawsze, chciałam więcej. Pragnęłam go tu i teraz. To uczucie było dziwne. Położyłam się na łóżku, przyciągnęłam go do siebie i pogłębiłam nasze pocałunki.
- Jesteś pewna ?- szepnął nieśmiało. Zaśmiałam się cicho, on odpowiedział tym samym. Jego dłonie powędrowały pod moją koszulkę, która z resztą już po chwili leżała na podłodze. Max swoimi pocałunkami schodził coraz niżej, w końcu zatrzymał się przy guziku od spodni, było wspaniale, a wtedy& wtedy wszystko wróciło. Miałam wrażenie, że na łóżku razem ze mną leży Jack, nie Max. Odskoczyłam od niego jak poparzona, a on znów nie wiedział o co chodzi.
- Jeśli nie chcesz to po prostu powiedz, przecież wiesz, że zrozumiem - powiedział ze zmartwioną miną. Patrzałam na niego i nie umiałam wydobyć z siebie nawet jednego słowa, oczekiwał jakichkolwiek wytłumaczeń.
- Idź już - wyszeptałam w końcu, a moje słowa wyraźnie go zdziwiły - proszę wyjdź.
Chłopak bez słowa wstał i wyszedł, nawet na mnie nie zerkając, miałam wrażenie, że nasz związek zbliża się ku końcowi, nie chciałam tego.
Popadałam w rutynę i co gorsza coraz bardziej odczuwałam brak Maxa, od naszego ostatniego spotkania minęło kilka tygodni, nie odzywał się, nie dawał znaku życia, właściwie nie wiedziałam co się z nim dzieje, poza bólem jaki wywoływała u mnie myśl o tym, że bardzo prawdopodobne jest spotkanie Jacka odczuwałam też kłucie w okolicy serca.
***
[ Max ]
Siedziałem na przystanku, tym, na który zawsze odprowadzałem Julie, brakowało mi jej, jednak sądziłem, że to ona powinna pierwsza się odezwać, nie wiedziałem czy miała ochotę jeszcze się ze mną spotykać, po tym jak ostatnio mnie wyprosiła, być może zrobiłem coś nie tak. Nie rozumiałem zupełnie sytuacji, która miała miejsce przez ostatnie kilka tygodni. Autobus w końcu przyjechał, zająłem miejsce przy oknie, liczyłem na chwilę spokoju ale nawet teraz musiałem wpaść na chłopaków z drużyny, którzy szybko rozsiedli się przy mnie.
- Julka dalej ma cię gdzieś ? - spytał Adam wyciągając ze sportowej torby butelkę z napojem.
- Znalazła sobie innego - dodał Jack, nie musiałem na niego patrzeć, wiedziałem, że w tym momencie na jego twarzy gości ten chamski uśmieszek.
- Może się wyprowadziła i nie chce mieć z nami kontaktu - zaproponował Jacob
- Nie zdziwiłabym się, gdybym mogła sama bym się od was uwolniła - wtrąciła Jane siedząca po drugiej stronie. Nie słuchałem ich, nie miałem na to najmniejszej nawet ochoty, bus dojechał do szkoły, a ja, gdy już znalazłem się na zewnątrz poszedłem w stronę stadionu, na trybunach czekał na mnie Jared. Chłopak widząc mnie z daleka pomachał przed swoją twarzą małą saszetką, od której odbijały się promienie wiosennego słońca. Jared był nowy w naszej drużynie, być może nie miał ma mnie zbyt dobrego wpływu, ale pozwalał zapomnieć o tym co się dzieje dookoła, jako jedyny codziennie nie pytał czy Julia już postanowiła się odezwać. Usiadłem obok niego na krześle, bez słowa podał mi odpalonego jointa. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy napawając się chwilą spokoju.
Dawno mnie nie było, potanawiam poprawę robaczki bo w końcu coś się ruszyło, może potrzyma mnie dalej, kto wie. W każdym razie póki co cieszcie się tym co dla was mam, a mianowicie dokończyłam ostatnie opowiadanko. Komentujcie, dawajcie pomysły na nowe. Czekam ;D
Miłego czytania ;D