Witam. Dzisiejsza notka będzie wyjątkowo krótka. Taa, chciałoby się... ;P ale postaram się.
O ile dobrze pamiętam, nie pisałam od tygodnia i dwóch dni. Co ciekawego się w tym czasie działo...
Była kolęda. [kurwa, bardzo ciekawe ;|] przypomniało mi się traumatyczne przeżycie z zeszłego roku: wchodzi ksiązd, coś tam fałszuje pod nosem i jak zamachał tym swoim pomoczonym patykiem, to pierwsze machnięcie było wprost na mój ryj że tak powiem. Czułam się wtedy, jak bym weszła co najmniej pod Niagarę. Już mnie nie obchodziło, że to woda święcona i że spotkał mnie tylko zaszczyt i inne święte pierdolenie. Wytarłam to gówno w rękaw i usiadłam w jak najdalszym kącie pokoju. Ksiądz zaczął namawiać mojego starego, żeby zapisał się do naszej parafii jako szafarz. I jeszcze czego. Brata namawiał, żeby został ministrantem. Jeszcze brakowało tego, żeby zwrócił się do mnie z propozycją zostania zakonnicą, to bym mu chyba biblią łeb rozwaliła ;/ w każdym razie, w tym roku było już lepiej. Bo tamten ksiądz został wyeksmitowany do innej parafii, a na jego miejsce przyszedł jakiś spasiony idiota, z którym nie chcę mieć nic wspólnego. Chyba zmienię wiarę oO
W czwartek na basenie było zastępstwo z jakąś nierozgarniętą facetką. Naraziła mi się śmiertelnie. Nasza grupa pływa już jakieś osiem lat i myślę, że to widać. Byłam bliska zrealizowania swych planów utopienia tejże osobistości, gdy zapytała się, czy mieliśmy już żabkę. "Nie, plosę pani, my umiemy tylko utsymywać się na powieschni wody i płynąc z plędkością 5m/s" wiem, że to głupio brzmi, ale mnie wkurzyła.
Weekend... opierdalałam się (uwielbiam to słowo) u babci. W niedzielę do kościółka trzeba iść. Taak... pozwiedzałam sobie trochę okolicę... 40 minut spacerku po pustych ulicach jakiejś półwsi bardzo dobrze wpływa na samopoczucie. Szczególnie, jak się pomyśli, że ci wszyscy ludzie, których nie ma na tych ulicach siedzą w ławkach ściąnięci jak sardynki i wysłuchują jakiegoś pieprzenia o rzeczach, które nawet nie mają sensu. Wykluczają się same przez się. Logiczne? Hmm...
Tak w ogóle, to się wjebałam. Jadę na wymianę międzynarodową. Do Holandii. Zajebiście. W marcu przyjeżdżają holendrzy. Podobno mam dostać chłopaka (fajnie to brzmi^^) ale może jednak przydzielą mi dziewczynę (kurwa, a to brzmi jeszcze lepiej oO). Tak czy inaczej, dwa tygodnie z tą osobą spędzę. Jeden w polsce, jeden w holandii. Będzie dobrze... jaasne
Jeszcze na pod konec się pochwalę, bo poprawiłam sprawdzian z matmy. Z 2 na 3^^ to już sukces. Z gery 4. Też dobrze. Z historii 5. Fajnie. Z bioli 3. fuck. Zobaczymy, jak będzie dalej. Przede mną jeszcze jakieś 7 wszystkiego (włączając prace klasowe, sprawdziany itp) nie licząc kartkówek i pytania. Podsumowując: o ja pierdolę.
To chyba będzie wszystko. Starałam się nie rozpisywać. Coś mi nie wyszło. Ale chyba to te szczegóły nadają notkom 'to coś', co nie, Aniu? ;P z dedykacją dla Ciebie :P
Zdjęcie z serii "twórcze". Zrobione jakoś po świętach. Podoba mi się. Robione z okna w bloku mojej prababci (ostatnie piętro, dostać się tam to jak wygrać Idola) w Solcu.
Pozdrawiam wszyskich z wyjątkami.
Achuj wiatr Wam w żagle.