Dzisiaj już po imprezie. Niema kaca, żołądek nie walczy jest na prawdę dobrze. Z resztą my nie pijący to symbolicznie tylko człowiek coś się napił. Poza tym cudowna impreza w pięknym miejscu. Aleee zawsze musi być ale a mianowicie...tęsknię za moim synkiem. I mąż też, stwierdziliśmy że następne wesele jeśli takie będzie to chcemy wziąć małego. Ehh jakoś tak brakowało mi go tutaj bo wiem żeby się odnalazł bez problemu.
Spotkalismy naszych sąsiadów o których nie wiedzieliśmy że są haha i tak wyszło że mieszkają po drugiej stronie ulicy xd corka tej Pani którą poznaliśmy została moja nowa klientka *.*
I może w końcu wynurzę spod łóżka moje pianino elektryczne bo wiem że Nadia grala na fortepianie przez 6 lat. Także nigdy się nie wie kogo się spotka. A przyjemność rozmowy z tymi ludźmi była bardzo ciepła i sympatyczna.
Jesteśmy po śniadaniu, mąż jeszcze skoczył na basen a ja odpoczywam i czekam aż wrócimy do domu do naszego maleństwa :)
Oj może przesadzam to już duży chłopak haha. Ale brakuje mi jego śmiechu i porannych rozmów.
Juz nie długo będziemy na miejscu i zaczynamy kolejny tydzień pełen wyzwań bo już patrzę w kalendarz i wiem że się będziemy próbowali dopinać czasowo i cóż wracaj zwykłe życie...ale wiecie co? Naprawdę je lubię <3