W super ulewie i z wychodzącym słońcem no mega to wyglądało.
Dzisiaj na spokojnie, trochę chłodniej, wczoraj większość czasu spaliśmy drzemki z małym mimo klimy byliśmy wymęczeni. :P
Poza tym mąż wyruszył na turniej dobrze że u nas bez rozjazdów to zobaczymy się jeszcze na spokojnie.
A ja za 3 dni wyjeżdżam do Zielonej Góry, jaram się w opór. Będzie to jazda w nocy ale cóż zrobić, w gastro niema ludzi to i grafik lata w te i we te.
Ale w sumie ok bo ma być gorąco więc nie będę jechać w skwar.
Oczywiście musiałam przeżyć chwilę grozy i płaczu, bo babcia zaanosowała że się nie pojawi zaopiekować małym więc wtedy widziałam jak moje plany,
odpływają w siną dal. Na szczęście mąż zaradzil a sąsiadka powiedziała że z chęcią pomoże.
Ogólnie w tej sytuacji nie usłyszałam od matki przepraszam, ale w sumie ona nigdy nie potrafiła używać tego słowa.
Nie mniej jednak kryzys był i został zażegnany więc tak, jadę!
Jestem ciekawa co się będzie działo, będę miała małą powtórkę z kursów ale podobno w wersji rozszerzonej więc może być ciekawie.
Póki co maluszek na drzemce więc chilluje.
Aa i idę ładnie przed siebie z dietką, co mnie bardzo cieszy, może w końcu uda mi się osiągnąć cel.
Z resztą mówiłam nawet mężowi jeśli uda mi się chociaż 3 miesiące to wiem że nie przestanę i będę cisnąć dalej taki dałam sobie czas, bo ostatnio się szybciej poddałam ;)
Miłego weekendu ;*