Pierwsze dwa tygodnie strzeliły bardzo szybko. Oczywiście jak patrzę na kalendarz za to mi dluza się niemiłosiernie, nowa rutyna rzeczywistość wartosci. Skłamie jak powiem że jest cudownie kwitnąco i pierdząco :p. Ale nie mogę powiedzieć że jest strasznie, są wyzwania i strach oraz miłość i troska o malucha. Rozne myśli i nastroje dalej mną rządzą ale nie w takim stopniu jak na początku po porodzie.
Dajemy jakoś radę z mężem cieszę się że możemy razem w tym
uczestnicxyc i się w tej nowej roli wspierać. Serce tylko rozdziera fakt jak nie możesz pomóc swojemu dziecku więc pozostaje tylko tulenie i zapewnienie bliskosci a i to działa cuda :)
Na zdjęciu piękny bukiet kwiatów od meza w podziękowaniu za zniesienie trudow porodu i sprowadzenie naszego synka na świat, w momencie zwatopienia we własną siłę i możliwości dostałam piękny dowod uznania za co dziękuję zadziałało jak plaster na ranę.
Swoja droga juz nie mogę się doczekać aż rana po cesarce przestanie się sączyć i będę mogła ruszyć do fizjo :)