Właśnie trwa palowanie do przeprowadzki i coraz bardziej dochodzę do wniosku, że zaczynam zazdrościć zakonnikom i pustelnikom. Mam za dużo rzeczy, książek, płyt, jakichś pierdoł, ozdóbek danych na pamiątkę przez tego i owegom, sprzętu foto i audio. Owszem są piękne i niosą ze sobą moc wzruszeń, nadają mieszkaniu ciepło i klimat, ale pakowanie ich to koszmar. I tak rośnie sterta kartonów i pudełek. Biedni będą ci, co po mojej śmierci zostaną z tym wszystkim i problemem. Jak wiele rzeczy wydaje się człowiekowi potrzebne a później przeprowadzka to weryfikuje. Właściwie to potrzebujemy trochę ciuchów, kosmetyków, kilka naczyń, książek Może jakiś telewizor, komp, parę mebli, łóżko z pościelą i właściwie tyle. Reszta to dodatek, fajny, czasami przydatny ale gdy ma się to wszystko przeprowadzić staje się tylko problemem. Ale! Bez nich i tak trudno sobie wyobrazić życie. A my lubimy wygodę. Więc pakuj się i cierp. Za tydzień wszystko będzie w półkach i będzie pięknie, ciepło, miło i klimatycznie. I tak do kolejnej przeprowadzki. A po mojej śmierci to i tak nie będzie mój problem, więc tym bardziej to leję. Sprzętu foto, audio, płyt i kompa i tak nie oddam za życia. Póki jest prąd, póty będę używać.