


Widzę coraz mniej sensu w tym co robię. Nie jestem taka jaka chciałabym być i już nie mam sily nas sobą pracować, po prostu nie mam siły. Chęci w sumie też nie. I pełno we mnie jakiegoś buntu, goryczy, że Polska, że to kraj absurdu bez przyszłości dla młodych, gdzie nie mogę spełnić swoich marzeń jak bardzo zdolna bym nie była.
Wiem, najłatwiej jest narzekać. Jestem tak naprawdę szczęściarą, bo otaczaja mnie wspanili ludzie, których kocham nad życie i dzięki nim staje się lepsza, ale wizja przyszłości nie napawa mnie optymistycznie. Ciężko jest żyć chwilą kiedy jest się przed maturą i każą Ci wybierać co chcesz w życiu robić, ale to co chcesz jest mało ważne.
Wpakować się w wir pracy to jedyne rozwiązanie, ale tak ciężko mi się w ten wir wrzucić żeby nie poczuć monotonii i znudzenia. Wyrwać się stąd i nie musieć myśleć to najlepsze co mogłoby mnie teraz spotkać.