W temacie grzyba dalej..
Albo raczej grzybobrania..
Nadal chodzę na treningi. W sumie sama się sobie dziwie, że jeszcze nie odpuściłam.
Może dlatego że trener przypomina mi trochę Padre. Padre był trochę za normalny i szurnięty jak na księdza, jak na tamte czasy, jak na moje 15 lat, ale potrzebowałam kogoś takiego, potrafił do mnie trafić, zająć moją głowę na tyle, że nie zrobiłam siebie wtedy krzywdy.
Może dlatego jeszcze nie dałam za wygraną.
Zresztą, pasuje mi to. Lepiej się czuję. Moje płuca ciężko się adaptują - czasami na wziewch nie daje rady udygać rozgrzewki. Ale potem nie czuje się już tak dojeżdżana.
Na fotkę jeszcze czas.