Naprawdę zdecydowanie cenię sobie to, że komputer się nagle w cudowny sposób naprawił.
Jakimś drugim cudem (!) wczoraj powróciła moja wena do zdjęć i już dziś widać nawet tego efekty. A nie tak jak wcześniej, zdjęcia stały miesiąc, dwa, całe wieki, zanim je ruszyłam, spojrzałam na nie swoim pseudoartystycznym i dość dziwnym, jeśli chodzi o upodobania okiem. I koniec końców, cieszę się, że to do mnie wróciło. Cała wena, artystyczna dusza i chęć do tego. Oby tak dalej, a zwrócą mi mnie niejako.
Mata aou.