A potem powiedziała mamie, że nie chce już innych kolegów, że lubi bawić się tylko z Tobą, że Ty w piaskownicy wystarczasz.
Mój K.:**
Obserwuję jak to, co budowałam tyle czasu z łatwością, zaledwie w kilka chwil ulatuje bezpowrotnie. Patrzę jak papieros robi się coraz krótszy, jak ogień miejsce przy miejscu wypala resztki bezsensownej przyjaźni. Dochodzę do momentu, w którym już nic nie da się zrobić. Wyrzucam papierosa, tak jak Ty wyrzuciłeś mnie ze swojego serca. (Tak bo to Ty wyrzuciłeś mnie, sam się na to skazałeś i nie możesz mieć do nikogo o to pretensji- bo ostrzegałam, że tak to się skończy). Teraz widzę jak spada w dół, aby w końcu dotknąć dna, upaść na ziemię. Leży, dalej słabo się żarzy. Nikt go nie zauważa. Koniec. Papieros się wypalił, jak ta cała "nibyprzyjaźń".