Ranek był ciężki.
Adrian znowu rano odstawiał i to bardziej niż w piątek. Kopał, bił, piszczał. Miał "życzenie" żeby Go tata zawiózł więc dziś do szkoły w komplecie jechaliśmy. Tak czy inaczej i tak Go Pani wyrywała na siłę a i Jej się podobno dostało. Nie wiem co Mu dolega :(
No i już nerwy od rana, po powrocie siedziałam i wyłam. Z bezradności.
Później też było coś po czym myślałam że psychicznie się nie podniosę. I dosłownie poszłam na górę i leżałam płacząc kilka godzin. Wstałam byłam tak opuchnięta. Ale nie umiem inaczej.
Poszłam do siostry wyrzucić to z siebie to była w szoku i za głowę się łapała. Mówiła że pójdzie jakoś z interwencją, ale dziś się nie złożylo. A i tak wiem że to nic nie da.
Dziś odbierałam swoje dzieci i jeszcze Ali koleżankę. Później pojechaliśmy do Nich do nowego domu. Pogadalam trochę znowu popłakałam. Na koniec dnia pojechaliśmy do lasu na taką zjeżdżalnie długą.
Jak zawsze chce mi się wracać do domu tak dziś nie chciałam. Na siłę... co to za dom...
Dziś zadzwoniłam umówiłam się do psychologa. W sumie nie wierzę że pomoże. Nie z moim popie**olonym życiem...
Jutro muszę jakoś ogarnąć zakupy co by się później nie miało dziać. A po południu mam zebranie u Ali.
7 godz. temu
1 dzień temu
2 dni temu
3 dni temu
4 dni temu
5 dni temu
6 dni temu
15 WRZEŚNIA 2023
Wszystkie wpisy