


Makijaż z soboty. Jestem bardzo bardzo raczkująca w temacie malowania się. Staram się, ale nie mam do tego za dużo drygu. Kiedyś jakoś się podmalować do szkoły i to też z różnym skutkiem jakoś malowałam, ale żeby tak wow na jakąś okazję oj ciężko. I na kosmetykach średnio się znam bo nawet miałam problem dobrać podkład. Często widzi się kogoś ładnie i starannie umalowanego. Aczkolwiek w sobotę po wielkich nerwach jakoś coś namalowałam. Brwi starałam się ogarnąć równo i logicznie, później kolor na powiece i sama do końca nie wiedziałam czy z obu stron wyszło tak samo :D no i najgorsze doklejenie rzęs. Prawe oko poszło za 1 razem, a lewe poprawiałam 5x. Jak skończyłam poczułam taką ulgę...
Mam dziś pecha bo ząb zaczął boleć nie na żarty. Jutro jadę do dentystki i oby przeżyć jakoś noc. Boje się :(
Przy okazji jutro zakupy spożywcze, a na pierwszy ogień przychodnia i odebranie wyników czy anemia się cofnęła czy nie.
Rafał wrócił dziś z pracy z informacją, że do końca tygodnia wolne przymusowe bo musi odebrać trochę urlopu aby w papierach było ok.
Dziś wiał zimny wiatr więc bardziej w domu z dziećmi. A do tego ten ząb więc i robić dziś nie miałam sił.