


Nasza niedziela. Na minusie 15 stopni, a My kulig do lasu, ale finalnie ognicho na podwórku :D
Adrianek jechał przez wies na saniach ze mną, później do auta, a Ala nie dała się zdjąć z sań ani do lasu, ani całą drogę do domu, a wcale to krótko nie było. Tyle, że ubrana mega grubo plus okryta do okoła kilkoma kocami :D
Kiełbaska z ogniska zimą w taki mróz po kuligu coś nie do opisania :D
Ja musiałam odwieść siostrę bo Panowie na koniec dnia raczyli się bimberkiem na rozgrzanie :D
Jechałam 25 na godzine :D ale letnie opony plus ja mało jeżdżę, a w taką slizgawice praktycznie wcale także... trwało to ponad 2h. Tyle ile by zajechała do Warszawy w jedną stronę. Masakra.
Jutro niech do przedszkola wiezie Ale Rafał. Ma tydzień wolny więc niech się On powozi :D
W tym tygodniu już mają mrozy odpuścić. Oby nie wracały.