photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 LISTOPADA 2011

II. ~.~

 

 

II. Tak blisko

 

Od mojego postanowienia, które skutecznie wprowadzałam w życie minęło już około 4 miesięcy. Ja i Jaś staliśmy się lepszą, radośniejszą rodziną. Lecz to wciąż nie było to, czego 7 letni chłopiec potrzebował. Otaczałam go pełną opieką, znalazłam pracę, całkiem nieźle płatna- zostałam redaktorką w babskiej gazecie. Na szczęście miałam kwalifikacje  i doświadczenie, które mi na to pozwalały. Postanowiłam od tego czasu już się nie poddawać, w niczym. Choćby miałoby to być zwykłe wypełnienie czeku. Byłam samotną matką, a takie kobiety podobno najlepiej sobie radzą w życiu, postanowiłam udowodnić światu, że potrafią.  Wzięłam swój seledynowy płaszczyk, nałożyłam wysokie czarne szpilki i wzięłam 3 głębokie oddechy. Będzie dobrze. Musisz znów poczuć się pewnie. - powtarzałam sobie, jak mantrę w myślach. Po raz pierwszy od około półtora roku miałam poczuć się jak kobieta, a nie jak nastolatka w trampkach i dżinsach.

- Jasiek, idziemy! - krzyknęłam, a chłopak szybko zbiegł po schodach i zameldował się przy mnie.

- Jestem gotowy- powiedział, a na jego ramionach znalazła się baseballowa bluza - Nachyl się mamo.. - dodał, przyglądając mi się badawczo.

- Tak? -spytałam zdziwiona.

- Wyglądasz pięknie, tylko uważaj na tych panów na ulicy. Nie chcę, żeby ktoś mi Ciebie zabrał - zasugerował i zaśmiał się radośnie, a ja pstryknęłam go w czoło. Razem przekroczyliśmy próg drzwi, później z uśmiechem przeszliśmy przez ogród, aż do mojego czarnego Mercedesa. Synek jak burza wpadł na tylne siedzenie, zapiął się pasami i zameldował, jako gotowy do jazdy, a ja usiadłam wygodnie na miejscu kierowcy i odpaliłam auto, które wynagrodziło mi to cichutkim mruczeniem. Pośpiesznie wyjechaliśmy spod domu, a po kilku minutach znaleźliśmy się pod szkołą Janka.

- To idę... - powiedział, wysiadł i narzucił ogromny plecak na plecy. Widziałam, że się denerwuje, to w końcu jego pierwszy dzień w szkole.

- Obiecałeś tacie, że damy radę, pamiętasz? - rzekłam delikatnie głaszcząc go po głowie.

- Pamiętam, pamiętam... - dodał jakby troszkę podbudowany.

- W takim razie uśmiech na twarz, klata w przód, tornister na plecy i pokaż im, co potrafisz!- powiedziałam nieco głośniej, niż powinnam na co zwróciło uwagę kilkoro rodziców odprowadzających swoje pociechy do szkoły. Pocałowałam Jaśka w głowę, a on odwdzięczył się swoim słodkim, dziecięcym uśmieche.

- Do zobaczenia po szkole mamo, kończę o 14! - krzyknął już w biegu, natomiast ja zamknęłam drzwi i ruszyłam na swój pierwszy dzień w pracy. Pewnie nie byłam tak zdenerwowana, jak mój syn, ale zawsze coś ludzi w takich chwilach rusza... [...]

 

Pierwszy dzień pracy minął mi imponująco dobrze! Szef mnie polubił, a moi współpracownicy wydają się być całkiem sympatyczni. Wydaje mi się, że ten okres mojego życia będę zaliczać do udanych. Dobiegała 14, więc musiałam udać się pod szkołę po mojego synka. W głośnikach samochodu rozbrzmiewała 3 symfonia Beethovena, a ja poczułam, że na nowo żyję. Błyskawicznie dojechałam pod budynek szkolny, a na przywitanie zobaczyłam biegnącego w moją stronę Jasia. Rzucił się na mnie, jakbyśmy się nie widzieli co najmniej rok.

- Mamo, szkoła jest cudowna. Obiecuję, że nie opuszczę ani jednego dnia, a nasza nauczyciela to już w ogóle! Naprawdę wszystko jest takie świetne, że& - słowom chłopca nie było końca. Był tak naładowany pozytywną energią - Czekaj, czekaj, a co u Ciebie? - dodał.

- Cudownie synku! - porwałam go na ramiona i okręciłam parę razy. Zanim dojechaliśmy do domu postanowiliśmy zajechać do sklepu.

- Ty tu grzecznie poczekaj, a ja kupię coś, żebym mogła upichcić pyszną kolację.. - powiedziałam i zerwałam się z miejsca, by za chwilę ze stukiem obcasów udać się w stronę drzwi wejściowych wielkiego supermarketu. Przechadzałam się pomiędzy półkami co chwilę wsadzając do koszyka jakiś produkt. Właśnie zabierałam się do sięgnięcia po masło znajdujące się na najwyższej półce, kiedy poczułam, że ktoś napiera z dużą szybkością i siłą całym ciałem na mnie. Nie utrzymałam równowagi i runęłam jak długa na ziemię, a z ręki spadł mi drogi zegarek od Gucci'ego, który dostałam od Antoniego. Pierwsze co to chwyciłam zegarek, uff. Na szczęście nic mu nie było, w końcu wiązałam z nim tyle wspomnień. Poczuła, że ktoś łapie mnie pod rękę i podnosi.

- Przepraszam, nic pani nie jest? Naprawdę nie chciałem.. Proszę mi wybaczyć - mężczyzna wyrzucał z usta słowa bardzo szybko.

- Następnym razem niech pan lepiej uważam, jak chodzi& Nie wiem, jakim ślepcem trzeba być, żeby nie zauważyć, że ktoś tu stoi i usiłuje wziąć coś z najwyższej półki. - powiedziałam oburzona i otrzepałam płaszczyk.

- Proszę mi wybaczyć, naprawdę. - dodał speszony mężczyzna, wtedy dopiero zauważyłam jego filigranową twarz i brązowe, głębokie oczy. Miał w nich ten błysk, który posiadały także oczy& Antoniego. Nie mogłam się zakochać, bo już wiedziałam jak to boli.

 

 

~.~

Komentarze

smerfneciex3 Faajne : )
28/11/2011 17:50:04
ihateloveu super. pisz dalej.XDXDXD
27/11/2011 21:57:23
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika impossiblestory.