Wizyta w Zakazanych Fundamentach.
------
Cóż, jak na Fundamenty, to całkiem się to-to rozrosło. Niemniej jednak, stopnień nieukończenia owej zatrważającej mrokiem i wszetecznością w nocy, a głupotą ustawodawstwa, deweloperów i biznesmenów ze słomianym zapałem w dzień świadczy o tym, że jednakowoż są to "Fundamenty". A smętnie zwisająca z potrąconego przez samochód / grupę dresiarzy / zbłąkaną Bukę / odłamek Meteoru Tunguskiego* płotu tabliczka mówi śmiałkom: "Wstęp Wzbroniony". Czyli, że niby, nie wolno wchodzić - tedy "Zakazane". Nie mniej, widząc bogactwo malunków dokonanych ręką ludzką widzimy, że budowla ta gościła wielu przybyszów, którzy odważnie sprzeciwili się terrorowi smętnie wiszącej tabliczki...
Tak, czy inaczej, jest to ciekawe miejsce.
No i było słońce. Wciąż świeci... Ma moją zgodę na pozostanie tu.
Dziękuję Tej, która ze mną cieszyła się tym słońcem, a potem wspólnym buszowaniem po sklepach i wizytą...
*niepotrzebne skreślić
------
Tłumaczenie:
Byliśmy tam. Stara, wielka, zapyziała ruina. Niedokończony syf. Ogrodzony rozchrzanionym płotem, na którym jakiś naiwniak powiesił napis "Wstęp Wzbroniony". Hahahah. Wszyscy i tak mają to gdzieś.
Było spoko.
I, kurde, wiosna.
I dzięki, Anka, za ten dzień.