-Przyjeżdżam córka Roger'a-wyznała, a ja zamarłam. Córka? Ta sama, która nie przyjechała na ślub? Ta, która obraziła się na cały świat za to, że jej ojciec zaczął układać sobie życie od nowa? Może zrozumiała, że nie jest pępkiem świata...
-Ej, o co chodzi?-pstryknął mi Lou palcami przed oczami.
-Nic... Córka ojczyma przyjeżdża.-wytłumaczyłam.
-Nie przepadasz za nią...-bardziej stwierdził niż zapytał.
-Nawet jej nie znam...Widziałam ją tylko na zdjęciach. Jest w moim wieku, jest ładna...
-Na pewno nie tak piękna jak ty...-pocałował mnie w policzek-Idziemy na spacer?
-Pewnie-wzięłam go za rękę, ubraliśmy bluzy i buty i poszliśmy w stonę plaży. Był grudzień, ale tu było około 15 stopni, świeciło słońće, naprawdę przyjemna pogoda.
-Tu jest pięknie-westchnął Louis-Zamieszkajmy tu.
-Lou, już ci mówiłam czym to grozi... Jak chcesz to możemy tu częściej przyjeżdżać...
-Jeszcze się pytasz? W każdej wolnej chwili-wymachiwał naszymi splecionymi dłońmi w przód i w tył.-Kocham cię-uśmiechnął się.
-Co?-udawałam, że nie słyszę. Stanął na murek, rozłożył ręce i krzyknął głośno.
-Kocham cię!-ludzie dookoła patrzyli na niego i uśmiechali się do mnie. Ja uśmiechałam się do niego z rumieńcami na policzkach. Podeszłam bliżej do niego, chwyciłam go za ręce, a on do mnie zeskoczył.
-Też cię kocham...-musnęłam lekko jego usta-A teraz już chodź.-pociągnęłam go za rękę w stronę ulubionej kawiarnii.
-Jeszcze jednego buziaka?-uśmiechnął się. Przewróciłam oczami i dałam mu buziaka w policzek-Przeżyję...-westchnął.
-Muszisz-objął mnie w pasie.-Zauważyłeś, że jeszcze nikt nas tu nie zaczepił.
-Nastolatki odyspiają szkołę, a rodzice chodzą na zakupy. Ahh... One nie wiedzą co tracą.-zaśmiał się.
Do domu wróciliśmy pod wieczór, gdyż zwiedzaliśmy okolicę.Marie akurat przygotowywała kolację. Poszliśmy z Lou do salonu, zastaliśmy tam mamę i Roger'a. Przywitałam się z nim i przedstawiłam mu chłopaka, z którym nawiązał dobry kontakt, bo zanurzyli się w rozmowie.
-Przyjechała już?-zapytałam mamy siadając obok niej.
-Tak. JEst u siebie... Nie spodziewa się tu Louis'a. Proszę... Bądź dla niej miła...-złapała mnie za rękę.
-Postaram się.-uśmiechnęłam się.
-To może pójdziesz i zawołasz ją na kolację..?-niechętnie podniosłam się i poszłam do pokoju Jennifer, mojej przybranej siostry, w moim wieku. Pomieszczenie znajdowało się w przeciwnym kierunku do mojej. Drzwi były uchylone, chciałam lekko zapukać, ale usłyszałam rozmowę.
-Jess? Wróciła... Powoli zacznę wcielać nasz plan w życie... Zniszczę tej dziewczynie życie tak, jak zrobiła to jej matka z naszym... Podobno jest tu z chłopakiem... JAk dobrze, że byłam dzisiaj na zakupach i kupiłam kilka ładnych rzeczy.-zaśmiała się. Zapukałam. Nawet nie wiem dlaczego. Może dlatego, że nie chciałam słyszeć więcej szczegółów. To mi w zupełności wystarczy, aby ją znienawidzić.-Proszę...-usłyszałam i uchyliłam drzwi, uśmiechając się do dziewczyny.
-Cześć-przywitałam się-Jestem Claudia.
-Heeej! Tak, wiem. Jestem Jennifer.-uściskała mnie i ucałowała w policzek.-Cieszę się, że cie poznałam.
-Taaak... Przyszłam zawołać cię na kolację.
-Już idę.-poszłyśmy do jadalni i stanęłyśmy w drzwiach, bo Marie biegała w tą i z powrotem. Poczułam czyjeś ciepłe dłonie oplatające moje ramiona.
-Kocham cię...-wyszeptał i musnął mie w policzek.
-JA ciebie tez, bardzo.-pogładziłam go po policzku.-Jennifer...-stuknęłam ją palcem w ramię, aby zwróciła uwagę. Spojrzała-Proszę, poznaj Louis'a-wskazałam na niego dłonią. Dziewczyna zrobiła trochę duże oczy. Czyżby jej plan miałby się nie powieść? Lou podał jej rękę na powitanie, przedstawił się, co ona również zrobiła zmieszana.
Zasiedliśmy do stołu. Dziewczyna opowiadała nam o swojej szkole i życiu w USA. JAkoś nie za bardzo chciało mi się tego słuchać.
-Trochę źle się czuję-oznajmiłam. To z tych nudów, dodałam w myślach-Przepraszam, ale już pójdę.-wstałam.
-Więc ja też już idę-powiedział Lou-Dziękujemy za pyszną kolację i dobranoc.-złapał mnie za rękę i poszliśmy do pokoju.-Wcale źle się nie czujesz, prawda?
-Jak ty dobrze mnie znasz...-zaśmiałam się.
-Bo cię kocham-musnął moje usta-Czym się zdenerwowałaś?-skąd to wiedział?!
-Jennifer! Ona chce zniszczyć mi życie...-chciał zaprzeczyć, ale mu przerwałam-Podsłuchałam jej rozmowę. Chce zepsuć nasz związek, żeby zniszczyć mnie, za to, że jej tata, ułożył sobie życie z moją mamą...
-Wiesz, że na to nie pozwolę...-znów mnie pocałował. Ufam mu. "Zaufanie można szybko stracić, a potem trzeba długo pracować na jego odbudowę" pomyślałam.
----------------------------------------------------
Czeeeeeść!
Dzisiaj u mnie byłą rada. Więc mogę powiedzieć wam, że mam średnią 5.4 i zachowanie... uwaga, będzie wybuch śmiechu.... wzorowe! Hahahahahahahahahhahah... -,- nie wiem za co, ale ciii...
Jutro mamy przedstawienie projektu z biologi, więc w szkolę będę gdzieś do 18 może...
Ale pokochałam nowe piosenki Bieber'a. Normalnie mogę słuchać na okrągło :)
Wgl. znów był tc, a ja akurat jak się zaczął to zdążyłam wyjść z domu do szkoły -,- załamka.
I wgl. biedny ten Irlandczyk, tzn. teraz to biedna jego rodzina... ;(
Idę coś zjeść, bo jestem głodna. NUTELLA mnie woła. Słyszę ją "jestem samotna... zeswataj mnie z chlebem lub widelcem lub nożem, albo zaprzyjaźnij mnie z łyżką... proszę...!!!" no więc idę ją pozbawić samotności, bo biedna umrze z tęsknoty... :)
Miłego wieczoru :***
Follow me: https://twitter.com/ImLouder1