byłam na dniach otwartych i coraj bardziej się przekonuje, że zmiana kierunku to by była dobra decyzja. a tak poza tym to wstyd mi za polskich sprzedawców w sklepach. piekarnia niedaleko rynku, to pewne, że będzie przychodziło dużo obcokrajowców. przychodzi pan, mówi 'hallo'. sprzedawczyni odpowiedziała 'dzień dobry'. okej, niektórzy chcą byc super światowi i nie witają się po polsku, może pani pomyślała, że ten pan również. pan chyba zrozumiał, że się nie dogada lub juz z doświadczenia wie, więc pwskazał poprostu dłonią na chleb. sprzedawczyni pyta się czy pokroic, oczywiscie po polsku. kwota do zapłaty - po polsku. na koniec nawet nie pofatygowała się żeby powiedziec głupie 'bye', można nie umie angielskiego (chociaż nie wiem jakim cudem w tych czasach są takie osoby) ale pożegnac się, przywitac każdy umie. po drugie, nigdy się nie spotkałam w sklepie, żeby ktoś mi powiedział 'miłego dnia/weekendu' gdzie za granicą to jest norma. coraz częściej zdaża się usłyszec 'dziekuje za zakupy' lub 'do widzenia, zapraszam ponownie', dobrze, bo kilka lat temu nawet z tym był kłopot. pamiętam jak za granicą pierwszy raz słysząc, że ktoś do mnie w supermarkecie mówi 'miłego dnia' byłam w szoku. wiem, że praca na kasie to nie jest zapewne dla nikogo wymarzony zawód, ale trochę kultury i dobrego zachowania od każdego w każdym momencie można wymagac.